Forum Disorder Heaven Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
[BigBangxtheGazettE - G-DxRuki]Absurdalne Spotkania[1/?][Y]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Kontynuowane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
karyaa
Administrator



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:51, 30 Sie 2009    Temat postu: [BigBangxtheGazettE - G-DxRuki]Absurdalne Spotkania[1/?][Y]

TYTUŁ: Absurdalne Spotkania
DATA: 20.08.2009 - ?
PARA: G-Dragon [Big Bang] x Ruki [the GazettE]
GATUNEK: obyczajowy, hentai, komedia
OD LAT: +18
OSTRZEŻENIA: ostre sceny erotyczne, wulgarny język, ogólnie absurdalna głupota
NOTKA AUTORSKA: Pierwsze dzieło z "Serii Radosnego Wieśniaczenia". Zrodzone w bezsennych godzinach nocnych, smsach w ciągu dnia i całodobowej głupocie. Popełnione wraz z tess., za korektę dziękować należy Crimson oraz Collie. Traktować więc nieco mniej serio, nastawiając się na absurd. Dużo, dużo absurdu...



Absurdalne Spotkania, odsłona pierwsza:
- SMOK, LEW I PANTERKA -


Kwon lubił wtorki i miał ku temu doskonały powód. Co tydzień, dokładnie w ten dzień w jego ukochanym japońskim lumpeksie, wciśniętym pomiędzy malutką kawiarenkę z obrzydliwą kawą i zapuszczony kiosk, była wyprzedaż. Już samo pójście na zakupy sprawiało mu radość, a gdy pomyślał o tych stosach ubrań z całego świata, które tak idealnie nadawały się do przerobienia czy nawet zwykłego założenia, nie był wstanie ustać w miejscu. Dlatego już o 8 stał pod wejściem do sklepu i czekał na otwarcie drzwi.
Jeżeli chodzi o podział swym łupem, Ruki nigdy nie należał do osób przesadnie miłych i życzliwych względem innych ludzi. Siedział więc teraz na ławce, sącząc obrzydliwą kawę w tekturowym kubku i obserwował zmrużonymi oczami blond cizię stojącą pod sklepem. Ha, żeby pod zwykłym sklepem - nie, cholera, cizia stała pod jego ulubionym lumpeksem, gdzie zawsze mógł wypatrzeć coś nowego! A odkąd Reita kazał mu się odwalić i już nie robił za jego prywatnego ochroniarza w sprawie wszelkich zakupów, Ruki czuł się naprawdę zagrożony. Zawsze pozostawała opcja poproszenie Aoiego o pomoc, ale znając go, to narobiłby takiego zamieszania, że Takanori wstydziłby się tam wrócić przez najbliższe pięć lat. Nie pozostało mu nic innego jak obserwować podejrzany blond obiekt, który - jak dostrzegł z radością - ma o trzy milimetry większe odrosty niż on.
Chłopak, jak zauważył po chwili Ruki, jakby wyczuwając jego myśli, spojrzał w jego stronę i uśmiechnął się kpiąco, poprawiając sobie grzywkę i obdarzając go spojrzeniem, które jednoznacznie znaczyło, że nie jest on wart jego uwagi. Takanori ze złością zgasił papierosa, zagryzając wargę i wstając z miejsca.
W końcu drzwi zostały otwarte, więc zręcznie podłożył rywalowi nogę, wślizgując się pierwszy do jasnego, dobrze oświetlonego pomieszczenia. Rozejrzał się z zadowoleniem, mrużąc oczy, wyłapując wzrokiem co ciekawsze wzory i kolory. Taaak, tego się spodziewał po tym sklepie - istny raj! Z prawdziwą radością doskoczył do pierwszego stojaka z wieszakami, niecierpliwie przesuwając rękoma po barwnych materiałach. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby tylko ta cholera cizia nie pchała się z łapskami dokładnie trzydzieści centymetrów od jego własnych dłoni. Rzucił jej piorunujące spojrzenie, mając nadzieję, że chociaż w ten sposób da się zniechęcić. Jednak ku coraz większej wściekłości Rukiego cizia nie tylko nie dała się zniechęcić, ale co chwila go prowokowała, jakby chciała zobaczyć, kiedy wybuchnie. I tak Takanori został szturchnięty w ramię, uderzony wieszakiem, a na końcu popchnięty, w efekcie czego prawie wpadł do kosza z ubraniami. Nie, żeby chłopak nie przepraszał; jednak kiedy patrzył na niego z góry ze słowami "Powinienem zwracać uwagę na to, co znajduje się obok moich stóp, proszę mi wybaczyć" Ruki myślał, że zaraz skończy mu się cierpliwość.
Tymczasem G-dragon świetnie się bawił. Japończyk, który zwrócił uwagę na niego przy wejściu, był zabawny. Był też naprawdę wściekły, więc nawet nie przeprosił, gdy nadepnął mu swym creeperem na białe, wyczyszczone buciki i wręcz z prawdziwą radością, zauważył na nich szare ślady, których ni cholery teraz nie wyczyści. Z tryumfem obserwował, jak Kwon przymyka powieki, a po chwili znowu posyła mu te pełne wyższości spojrzenie, na widok którego Ruki miał ochotę wydrapać mu oczy.
Z cichym prychnięciem odwrócił się, szturchając go ramieniem, po czym prześlizgnął się wzrokiem po kurtkach. Tę znał, tę znał, tę przymierzał nawet, ale...
Och, oczy mu się zaświeciły z wrażenia.
To było to! To, czego od dłuższego czasu szukał - obcisła kurtka w panterkę z czarnym zamkiem i wysokim kołnierzem. Niewiele myśląc nachylił się i złapał jej wieszak. W tym samym momencie zauważył, że coś jest nie tak - chłopak, który jeszcze przed chwilką stał obok niego, odsunął się, by móc również złapać za kurtkę. Jedne mocne szarpnięcie wystarczyło, by Takanori poczuł, jak rzecz wyślizguje się z jego ręki. Blond cizia tylko na to czekała, z uśmiechem wyciągnęła wieszak do góry, tak że Ruki nie był wstanie go dosięgnąć, i ruszyła w stronę kasy. Ruki, niewiele myśląc, pobiegł za nim i złapał go za ramię, zmuszając tym samym, by stanął z nim twarzą w twarz.
- Pierwszy ją zauważyłem! - syknął rozzłoszczony, zagryzając dolną wargę. Żuł ją nerwowo, zaciskając mocniej palce na ramieniu chłopaka. Był... no cóż, przystojny, wyglądał dość gejowato. A nawet bardzo gejowato, cholera, tak gejowato, że gdyby to nie chodziło o tę właśnie kurtkę, to Ruki ustąpiłby mu prawem, że wszyscy geje muszą się trzymać razem. Ale nie, tu jednak chodziło o panterę, więc wściekły Ruki musiał zamienić się w lwa i ową zdobycz wywalczyć, nawet jeżeli ktoś miałby mu przez to do zarzucenia, że jest nietolerancyjny.
Chłopak jednak nie przejął się jego słowami. Jednym szybkim ruchem wyswobodził się z jego uścisku i dalej szedł przed siebie. Takanoriemu przed oczami stał fragment filmu dokumentalnego o lwach i ich ofiarach, który po pijaku oglądał z Uruhą. "Kurtka jest zdobyczą, cizia rywalem, trzeba go zniszczyć" - to były jedyne myśli, jakie pojawiły się w jego głowie. Nie zastanawiając się za bardzo nad tym, co robi, ponownie podbiegł do chłopaka, tym razem wskakując mu na plecy. Ale żeby tylko wskoczył mu grzecznie na plecy, nie zawadzał i najlepiej udawał, że jest ładnym, trochę dużym plecaczkiem - a gdzie tam! Ruki nie byłby sobą, gdyby dodatkowo nie ugryzł chłopaka w szyję. Jego skóra była miękka, gładka i ciepła, jak zdążył zauważyć, ale to nie ma znaczenia, gdy kurtka jest w panterkę. I wprawdzie Ruki wolał swoje gejostwo od zoofilii, to jednak takiej okazji przepuścić nie mógł.
G-Dragon był naprawdę zaskoczony tym atakiem. W życiu nie spodziewałby się takiego uporu po człowieku tak niskiego wzrostu, a tym bardziej nie spodziewałby się po nim tak silnych palców, które niczym kleszcze zacisnęły się na jego ramionach i za cholerę nie chciały puścić. Jakby tego było mało drzwi lumpeksu otworzyły się z hukiem i do środka wszedł kolejny niski blondyn, znany niektórym jako Kyo. Był on, ku niezadowoleniu Rukiego, zdecydowanie bardziej umięśniony od niego, ale też starszy i ubrany w czarne dresy. Popatrzył na nich lekceważącym wzorkiem, mówiąc pod nosem ‘"Co za blond cizie bija się o ten łach?", po czym odwrócił się i poszedł w stronę stojaku z dresami. Ruki po prostu przygasł na krótką chwilę, dyndając radośnie na plecach chłopaka. Blond cizie, blond cizie? Kurna, ten gość był od niego niższy i do tego także blond! Cholera by to wszystko wzięła, może rzeczywiście zachowuje się jak dziecko? Ale co z tego... Jest lwem, lew też ma czasem prawo zaszaleć, zwłaszcza gdy ma na oku wyjątkowo fajną panterę!
To jednak otrzeźwiło G-Dragona; nie miał zamiaru ani zachowywać się jak dziecko, ani robić z siebie pośmiewiska. Co oczywiście nie znaczyło, że miał zamiar oddać Rukiemu kurtkę. Przynajmniej nie za darmo.
- Zejdź mi z pleców - powiedział chłodno i choć sprawiło mu to trudność, odwrócił głowę w stronę Rukiego. Ten jakby zesztywniał, widząc twarz swojego rywala z tak bliskiej odległości, zwłaszcza że od całej jego postury nagle zaczęła bić pewność siebie. Takanoriemu przemknęło przez myśl, że chłopak ma naprawdę ładne oczy i jest coś niesamowitego w jego wzroku; nawet nie zauważył kiedy go puścił, dalej patrząc na niego. Ten jednak obrzucił go tylko pobłażliwym spojrzeniem, jakby to, co właśnie zaszło między dwójką całkiem sobie obcych ludzi, było normą, czymś, z czym spotyka się codziennie. Taaak, normalka, już nie raz i nie dwa lwy wskakiwały smokom na plecy w pobocznych lumpeksach, nie ma co się przejmować.
- Przymierz ją - syknął cicho Kwon, patrząc mu hardo w oczy. - Sprawdzimy, na kim lepiej leży!
Takanoriemu nie trzeba było tego powtarzać. Po chwili znalazł się w dużej przebieralni, a z nim wszedł G-Dragon, uśmiechając się bezczelnie. Ruki postanowił nie komentować jego zachowania; jak chce patrzeć to niech patrzy. W końcu zakłada tylko kurtkę. Już po chwili, ku swej radości, miał ją na sobie. Wystarczyło jednak, że spojrzał na siebie w lustrze, a cały dobry humor wyparował z niego. Nie musiał słyszeć śmiechu blond chłopaka, by zrozumieć, ze wygląda jak idiota. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, pomyślał i oddał mu kurtkę.
- Teraz ty przymierz.
G-Dragon z niezwykle pewną miną wziął od niego materiał i ściągnął bluzę, którą miał na sobie. Narzucił kurtkę na ramiona, zapinając ją pod szyją, po czym przejrzał się w lustrze. Kurwa, za krótka, niech to szlag, mruknął w myślach, patrząc, że sięga mu ledwie pasa, a rękawy kończą się przed nadgarstkami.
- Zadowolony? - warknął wściekle, jednym szarpnięciem rozpinając zamek. Ruki spojrzał na niego z bezwstydnym, radosnym uśmiechem, szczerząc się do niego.
- Jak cholera - stwierdził i w o wiele lepszym humorze odwrócił się do drzwi. G-Draogn nienawidził przegrywać, a skończenie tak tej walki nie wchodziło nawet w rachubę. Widząc rękę chłopaka sięgającą po klamkę, działając instynktownie złapał go za dłoń i przyciągnął do siebie, wpijając się w jego usta aż do krwi. Takanori w odpowiedzi ugryzł go w wargę i chciał odepchnąć, ale Kwon nie pozwolił na to. Przyszpilił go do ściany uniemożliwiając ucieczkę. Czując smak krwi chłopaka, przejechał językiem po jego szyi i z radością usłyszał, że Ruki jęknął.
- Co ty robisz? - syknął cicho Takanori, zaciskając mocno powieki. Zagryzł krwawiącą wargę, opierając dłonie na ramionach wyższego mężczyzny. - Kurwa, puść mnie!
Kolana drżały mu niebezpiecznie od tego nagłego, jakże bliskiego kontaktu, od gorących ust nieznanego, od jego pewnej dłoni, która właśnie zacisnęła się na jego biodrze. Spojrzenie dalej było drwiące i powalająco chłodne, aż Rukiemu przeszły ciarki po plecach.
- Czasami lew zostaje pożarty przez innego lwa, wiec skoro chciałeś się bawić, to bądź grzecznym chłopcem i kucaj - odrzekł tamten władczym tonem, jednocześnie ocierając się ręką o krocze Takanoriego, uśmiechając się, gdy ten znowu jęknął.
Ruki wiedział, że było to nienormalne; tak nienormalne jak spotkanie dwóch takich osób jak oni w tym samym miejscu i o tej samej porze, które z uporem maniaka chciały pokazać, kto tu rządzi. Nie wiedział, co nim kierowało, czy to, że od miesiąca z nikim się nie kochał, czy to że cała ta sytuacja była tak cholernie podniecająca, a ręka mężczyzny nagle znalazła się na jego tyłku; zanim się zorientował już rozpinał jego rozporek, kucając. Nieważne było to, że są w sklepie, że mogło się to wydawać podejrzane, że ktoś mógł ich usłyszeć - to nie miało znaczenia. Niemal machinalnie rozpiął jego spodnie i obsunął lekko materiał czarnych bokserek. Z lekką zazdrością zmierzył jego męskość wzrokiem - cholera, już wiedział kto będzie stroną dominującą w tym przygodnym spotkaniu. G-Dragon tylko poklepał go dłonią po głowie, jakby pochwalając brak oporu czy jakiegokolwiek słownego protestu. Cichym pomrukiem zareagował na fakt, że Takanori z lekkim stukotem kości opadł przed nim na kolana w poddańcze, usłużnej pozie.
To było dokładnie to, co Kwon uwielbiał. Nienawidził, jak ludzie od razu mu ulegali, jak wystarczył im jeden jego uśmiech i robili, co chciał. Coś było fascynującego w tym chłopaku; jego upór i zdeterminowanie, by pokazać, że jest się lepszym, bardziej męskim. Gdy ciepły język dotknął jego męskości, G-Dragon musiał przygryźć wargę, by nie jęknąć zbyt głośno. Co jak co, ale nie mógł on nie zauważyć, że Ruki ma talent w tej kwestii. W wyjątkowo sprawny sposób ślizgał się językiem po całej jego długości, jakby przez całe życie niczego innego nie ćwiczył, tylko robienie loda obcym ludziom w przymierzalni pobliskiego lumpeksu. Jego palce były ruchliwe i niezwykle pracowite, gdy pomagał sobie nimi, uciskając wrażliwe i gorące ciało opuszkami, nawet szczypiąc w niektórych miejscach. Spojrzał w końcu w górę, mrużąc oczy i w wyjątkowo lubieżny sposób przesuwając delikatnie zębami po jego męskości, nie chcąc zrobić mu krzywdy, ale jednak sprawiając, że poczuł ból.
To jeszcze bardziej podnieciło Kwona. Wplótł rękę w jego włosy i zacisnął na nich dłoń. Chciał, by chłopak poczuł, gdzie jego miejsce, by zrozumiał kto tu rządzi; Ruki na chwilę oderwał usta od jego męskości i uśmiechnął się wyzywająco do niego, oblizując usta i obserwując jego reakcję. Ji poczuł, że delikatnie się rumieni, z powodu czego przeklął w myślach. O to chyba chodziło Rukiemu; zadowolony, że pokazał, że też ma tutaj coś jeszcze do powiedzenia, wrócił do przerwanej czynności. Mimo wszystko naprawdę miał ochotę podnieść się teraz z kolan, rozpiąć własne spodnie i oprzeć się dłońmi o ścianę. Ale cholera, to nie miejsce ani czas, stwierdził z żalem, mocniej zaciskając usta, przyjmując go głębiej. To, że go nie znał, było najmniej ważne... Gdyby tylko raczono zamknąć ten sklep na jakieś pół godziny, tak specjalnie dla nich, to Ruki już nie miałby więcej próśb do Boga.
W końcu wysunął go ze swoich ust, ssąc tylko mocno sam czubek jego erekcji, patrząc prowokacyjnie w oczy. Nie zakrztusił się, kiedy ten wytrysnął mu między wargi, tylko przełknął ciepłe nasienie, oblizując usta. To wystarczyło, G-Dragon pochylił się, złapał za kołnierz jego kurtki i przyciągnął ponownie do pocałunku. Ruki łapczywie wbił się w jego usta, przejeżdżając językiem po jego zębach i oplatając rękoma jego szyję. Kwon poczuł smak własnego nasienia pomieszanego z krwią Rukiego, która dalej ciekła z jego warg i pomyślał, że nie ma wcale ochoty kończyć tego w ten sposób. Co jak co, ale miejsca było tutaj sporo, a on miał pewną wprawę w wiązaniu.
Nagle jednak rozległo się pukanie do drzwi i przesłodzony głos sprzedawczyni pytającej, czy wszystko w porządku. Oderwali się od siebie prędko i spojrzeli najpierw na drzwi, a potem na siebie.
- W porządku! - zawołał cicho Ruki, starając się, by głos mu nie drżał. Oblizał nerwowo wargi, zaciskając dłoń na ramieniu mężczyzny i patrząc mu w oczy. - Zamek w bluzie się przyciął, to wszystko.
Wziął głęboki wdech, po chwili znowu obejmując jego wargi swoimi, całując się z nim głęboko, namiętnie, przeczesując palcami włosy. Co z tego, że wyglądał na młodszego, a Ruki miał żelazną zasadę, że nie puszcza się z małolatami? W tym chłopaku było coś takiego, że nie potrzebował nawet jego imienia.
- Nie chciałabym przeszkadzać, ale ludzie czekają w kolejce – sprzedawczyni mówiła dalej miłym głosem, ale Ruki nie było głupi; zrozumiał, że zorientowała się, co się dzieje. Chcąc nie chcąc odsunął się od mężczyzny, który pospiesznie zapiął spodnie i zaczął się ogarniać. Takanori zrobił to samo; jakież było jego zdziwienie, gdy poczuł delikatne dłonie mężczyzny na swojej głowie i jego place, które poprawiały mu fryzurę. Uśmiechnął się na widok zaskoczenia Rukiego i mrugnął do niego, szybko muskając wargami jeszcze raz jego usta. Takanori od razu zrozumiał, o co mu chodziło – to jeszcze nie koniec. Ale najpierw musieli wydostać się stąd i zdecydować...
- Co robimy z kurtką? – zapytał Kwon, a Ruki wzruszył ramionami. Ji dodał – Mam pomysł.
- Jaki? - zapytał, otwierając drzwi przymierzalni. Sprzedawczyni nie miała na twarzy uśmiechu, to był raczej wykrzywiony dziwacznie grymas udający uprzejmość. Ruki wzdrygnął się, odruchowo robiąc krok w bok, zwiększając dystans między nim a chłopakiem. Chrząknął nerwowo, poganiając go spojrzeniem, by w końcu raczył się pospieszyć. G-Dragon nie wyglądał na przejętego tą sytuacją, wręcz przeciwnie. Nie przejmując się ludźmi dookoła, a tym bardziej sprzedawczynią, objął Rukiego ramieniem i zaprowadził do kasy, a jego zadowolony wyraz twarzy wcale niczego nie ułatwiał. Takanori modlił się, by nikt nie zrobił mu zdjęcia – byłby skończony. Nie rozmawiając ze sobą, szybko zapłacili za kurtkę, a Kwon skinął głową w stronę blondyna w dresie. Ruki uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Dla ciebie, nie pytaj za co - powiedział, podając dresiarzowi kurtkę w panterkę. Ten zamrugał, wyraźnie zaskoczony, po chwili jednak podnosząc na nich wzrok pełen politowania. - Zamknij się i przyjmij, zapłacona.
Takanori oparł się głową o ramię G-Dragona, korzystając jeszcze z tego, że są w sklepie, odcięci od reszty świata i mało prawdopodobne, by informacja, że coś go łączy z drugim blondynem, wyszła poza ściany tego małego budynku. W sumie jego ramię było pewne i naprawdę nie miał nic przeciwko, gdy czuł jego ciepły dotyk na sobie. Ten wyraźnie to zauważył, bo uśmiechnął się lekko i przygarnął go do siebie mocniej.
- Idziemy? – zapytał, a Kwon nic nie odpowiedział, tylko pociągnął go w stronę wyjścia, śmiejąc się cicho się na widok miny Kyo z otrzymanego podarunku. Tak, to zdecydowanie widok godny zapamiętania. W tym momencie zadzwonił telefon G-Dragona; Ruki miał okazję usłyszeć fragment jakiejś dziwnej, amerykańskiej muzyki. Mężczyzna mówił po koreańsku i dopiero w tym momencie Takanori uzmysłowił sobie, że to cudzoziemiec. Wprawdzie zauważył, że czasami mylił się w mówieniu, ale myślał, że po prostu tak ma; pracując w PSC szybko zrozumiał, że talent czy uroda wcale nie musi iść w parze z inteligencją.
- Szlag by to, dzisiaj mam samolot powrotny - mruknął wyraźnie nachmurzony Kwon, mrużąc z niezadowoleniem oczy i chowając telefon do kieszeni. Ruki spojrzał na niego spod rzęs, zagryzając lekko wargę. Sam się zdziwił, że zrobiło mu się jakoś tak chyba przykro trochę, bo chociaż na pierwszy rzut oka facet zdawał się być kretynem, to jednak dało radę się z nim... eee... zapoznać.
- Więc gdzie teraz? - zaryzykował pytanie, jednocześnie dyskretnie wsuwając dłoń w tylną kieszeń jego spodni, jakby upominając się o to, czego nie skończyli. Kwon od razu zrozumiał aluzję; ulżyło mu, że mężczyzna nie odwrócił się wściekły na pięcie i nie odszedł. Rozejrzał się dookoła; tylko parę osób znajdowało się blisko, ale byli zajęci własnymi sprawami. Ji pochylił się i szybko pocałował Rukiego.
- Reszta pojechała już na lotnisko, mam tylko wstąpić po rzeczy do hotelu. Jedziesz?
Chłopak pokiwał głową. Już po chwili jechali taksówką, a Ruki wariował – liczył, że tutaj chociaż porozmawiają. Ji mówił, owszem, ale do taksówkarza, z którym wdał się w rozmowę na temat pogody. Takanori przygryzł wargę ze zdenerwowania, ale w tym momencie poczuł rękę chłopaka na swoim kolanie. Podniósł na niego wzrok, mrużąc powieki. Ręka popełzła trochę wyżej, aż dotarła do uda, które zaczęła machinalnie gładzić. Ruki wziął głęboki wdech, odwracając głowę i usilnie wpatrując się gdzieś za okno. Co za cholera z tego chłopaka, nawet wyraz twarzy mu się nie zmienił, dalej swobodnie rozmawiał z taksówkarzem, a on tu przeżywał katusze.
Naprawdę miał ochotę krzyczeć, gdy ręka przesunęła się po jego podbrzuszu, ale zagryzł tylko wargi, rzucając G-Dragonowi spojrzenie pełne wyrzutu. Ten jednak nie przejął się nim w ogóle, opowiadając o pogodzie w Korei. Chłopak dziękował bogom, że po chwili się zatrzymali.
- Telefonu nie zapomniałeś dać? – zapytał złośliwie, gdy tylko wysiadł i trzasnął drzwiami. Kwon roześmiał się cicho i pogłaskał go po głowie.
- Kotek zazdrosny? – zapytał, dalej się śmiejąc. Takanori prychnął i już miał dodać coś niemiłego i powiedzieć, co może sobie zrobić z takimi tekstami o jego osobie, gdy G-Dragon dodał – Zostaw swoje pazurki na później, zaraz ci się przydadzą.
- Jasne - mruknął tylko cicho, przeciągając się, gdy zdrętwiał od tego siedzenia w taksówce. Koszulka podwinęła mu się lekko do góry, co nie umknęło uwadze Kwona. Przesunął dłonią po jego płaskim, nagim brzuchu, na co Ruki rzucił mu tylko dalej obrażone, jednak już bardziej przychylne spojrzenie. Uśmiechnął się nawet kącikiem ust, gdy chłopak poprowadził go chodnikiem w stronę hotelu, nucąc coś pod nosem.
Budynek był dość spory, ale miał windę, więc nie było problemu z dotarciem na piętro. Korzystając z tej chwilowej prywatności w ciasnym pomieszczeniu, Takanori przysunął się blisko do chłopaka, zaciskając dłonie na jego ramionach i wpijając się chciwie w jego wargi, od razu rozsuwając je językiem. Nie zdążył jednak nacieszyć się jego bliskością - winda już po chwili się zatrzymała i obaj niechętnie musieli odsunąć się od siebie. Ruki zaklął w myślach; zdecydowanie dzisiaj wszystkie martwe rzeczy były przeciwko nim. Kwon przejechał kartą po czytniku i już po chwili, nim Ruki zdążył wejść, pociągnął go gwałtownie do środka i popchnął na ścianę. Wbił swoje wargi w jego usta, jednocześnie ściągając jego kurtkę.
- Mamy 15 minut - rzekł, próbując rozpiąć jego koszulę; z drżącymi rękami nie było to łatwe zadanie.
- Więc przestań pieprzyć i bierz się do roboty - powiedział Ruki, odpychając ręce mężczyzny ze swojej koszuli. Jednym sprawnym ruchem po prostu ją rozerwał. - Kłopot z guzikami z głowy.
Kwon tylko roześmiał się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Przesunął dłonią po kroczu chłopaka, po czym znowu się roześmiał. Był bardzo podniecony, łatwo to było wyczuć, zwłaszcza w tych ciasnych dżinsach, więc nie dziwił się jego desperacji.
Ruki zamknął mu te rozbawione usta pocałunkiem, przyciągając jego głowę do swojej, przymykając oczy z przyjemności. Westchnął, gdy ciepłe dłonie znalazły się na jego klatce piersiowej, błądziły po niej, dotykały z namysłem, a czasem lekko łaskotały. Przy tym ostatnim Takanori nie mógł opanować niecierpliwych prychnięć, patrząc z niezadowoleniem na chłopaka, który z niewzruszoną miną zabrał się za rozpinanie jego spodni. Miał wrażenie, że się z nim bawi i wcale mu się to nie podobało - chciał jak najefektowniej wykorzystać dany im czas. Chłopak tak jak wcześniej całkowicie przejął nad nim kontrolę i Takanori z zaskoczeniem odkrył, że było to cholernie podniecające. Całkowita zależność od nowopoznanego miała w sobie coś niesamowitego, co sprawiło, że Ruki przestał myśleć i skupił się całkowicie na ruchach jego dłoni, które - pozbawiając go bielizny - znalazły się na jego tyłku.
- Szafka po prawej - rzucił w jego stronę, a Takanori już po chwili trzymał buteleczkę oliwki w ręku. G-Dragon dobrze wiedział, jak mało czasu im zostało, więc bez zbędnych ceregieli obrócił go plecami do siebie, każąc mu oprzeć się o ścianę. Przesunął dłonią po jego pośladku, badając wypukłość ciała opuszkami.
- Nie cackaj się ze mną - warknął cicho Ruki, zerkając na niego przez ramię.
- Nie zamierzam, skarbie - powiedział spokojnie Kwon, smarując swoje palce oliwką. Przytrzymał jedną ręką jego biodra, gdy Takanori już otwierał usta, by wyrazić swe zdanie co do nazywaniem go skarbem, kotkiem czy kwiatuszkiem. Chłopak wślizgnął się dwoma palcami w jego gorące wnętrze, a Ruki zagryzł wargę, dysząc ciężko, oswajając się z tym dotykiem w sobie. G-Dragon pocałował delikatnie jego usta, Ruki zaś nieco zbyt gwałtownie oddał tę pieszczotę; już po chwili czuł metaliczny smak krwi na języku.
Drążenie jego ciała palcami nie trwało długo - już po chwili mógł poczuć w sobie erekcję Kwona. Jęknął, wyprężając się, zaciskając mocno oczy, próbując się przyzwyczaić do jego obecności w środku.
- Mam na imię Takanori... - wydyszał nagle, gdy mężczyzna wykonał pierwszy, na razie dość płytki, ruch.
- Zawsze się przedstawiasz właśnie w takich sytuacjach? - zapytał G-Dragon, a Rukiemu przez głowę przeszła myśl, że nikt normalny nie potrafiłby dalej uśmiechać się kpiąco, uprawiając seks w takim miejscu i takich okolicznościach. - Jestem Kwon Ji-yong - dodał, jednocześnie stopniowo przyspieszając swoje ruchy i coraz bardziej wbijając swoje paznokcie w plecy Rukiego.
- Matsumoto... Takanori... Ach! - wygiął się pod jego dłońmi, gdy wszedł w niego głębiej, rozkosznie pieszcząc jego prostatę. Sam ujął jego dłoń w swoją i nakierował ją na swoją męskość, pojękując przez zaciśnięte zęby. Kwon dyszał za nim głośno, wyraźnie czuł jego gorący oddech na karku.
Rukiemu było naprawdę rozkosznie, nie tylko dlatego, że w końcu mógł się z kimś pieprzyć po tak długim poście. Ten mężczyzna był niesamowicie pociągający, taki spokojny i opanowany, podczas gdy Takanori już niemal wił się z rozkoszy przy tej nieszczęsnej, oliwkowozielonej ścianie... Już zaraz, zaraz, za chwileczkę...
Doszedł jako pierwszy, krzycząc imię mężczyzny, gdy przyjemny dreszcze przeszedł jego ciało. Zmęczony oparł się o ścianę, czekając, aż tamten skończy; nie czekał długo. G-Dragon doszedł, wgryzając się w jego ramię, wychodząc z niego po chwili i przytulając się do jego pleców. Obaj milczeli, skupiając się na tym, by wyrównać przyspieszone oddechy. Choć Takanori nie widział teraz twarzy Ji, był pewny, że się uśmiecha.
- Dobrze ci było? - wymruczał cicho wyższy, całując go delikatnie po uchu. Ruki westchnął, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o ramię chłopaka.
- Jak cholera... - szepnął, łącząc ich wargi w krótkim, ale przyjemnym pocałunku.
Ji zerknął na zegarek - z piętnastu minut zrobiły się cztery... Idealny czas, naprawdę, mieli teraz ładne cztery minuty na ubranie się i doprowadzenie do ładu.
- Odprowadzę cię do samochodu – powiedział Ruki, co Kwon przyjął z entuzjazmem. Nie wiedział, jakby zareagował, gdyby ten wyskoczył z pytaniem o numer telefonu czy adres. Miała to być jednorazowa przygoda i doskonale zdawał sobie sprawę, że lepiej dla obydwu, gdyby taką pozostała; nawet gdyby spotykali się co pewien czas, ktoś mógłby to odkryć. Jedyne czego nie chciał Ji, to by jego fanki prześladowały Takanoriego - miał dziwne wrażenie, że na pogróżkach to by się nie skończyło. Czując jednak, że trzeba dobrze zakończyć ich znajomość, powiedział:
- Wpadnij kiedyś na nasz koncert. Zarezerwuję ci bilet w pierwszym rzędzie - wyszczerzył się, jednocześnie zapinając spodnie. Ruki zamrugał szybko.
- Koncert? - powtórzył, ubierając się i patrząc na niego z niezrozumieniem.
- No tak. Koncert mojego zespołu - odrzekł Kwon, jakby to było oczywiste. Wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się ani trochę, więc westchnął z rezygnacją. - Big Bang. Słyszałeś?
- Obiło mi się o uszy - stwierdził, oswajając się z tą informacją, jednocześnie poprawiając włosy. Wspaniale. Dwie wielkie gwiazdy muzyczne o podobnych charakterach spotkały się o tej samej godzinie w lumpeksie, walcząc o tę samą kurtkę. Absurd, stwierdził wychodząc z chłopakiem z budynku.
W tym czasie pod hotel przyjechała taksówka i kierowca zapakował bagaże G-Dragona do samochodu. Kwon popatrzył na Takanoriego i uśmiechnął się, jak zwykle trochę kpiąco, trochę jak dziecko, ale Ruki nie był w stanie nie odpowiedzieć tym samym. Poczuł, jak dłoń Koreańczyka zaciska się na jego własnej i naprawdę pożałował, ze wyszedł z nim na ulice, gdzie nie mógł nawet go pocałować.
- Do zobaczenia! – Ji odwrócił się na pięcie i wsiadł do auta, machając mu jeszcze na pożegnanie. Ruki odpowiedział tym samym, odprowadzając go spojrzeniem, aż nie zniknął za najbliższym zakrętem.
"Big bang, hm" – pomyślał, po udał się w stronę najbliższego sklepu muzycznego. W końcu musiał posłuchać czy blond cizia jest tak dobra w śpiewaniu co w łóżku, racja?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
miyumi
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:26, 31 Sie 2009    Temat postu:

Aaaach. Tessiątko namówiło mnie do przeczytania, z czego bardzo się cieszę, bo nie wiem, ile bym z tym jeszcze zwlekała.
a ona doskonale wie, jak ja lubię takie z lekką nutką humoru absurdalne i z miłymi dla oka parami, lemony.
Jest wspaniałe. Motyw panterki mnie zabił (wreszcie zrozumiałam sygnatury). Smok w takiej postaci jest okropnie i strasznie pociągający, a Ruki - takie przekomarzające się uke, czyli jest taki, jakiego go najbardziej lubię.
Strasznie mi się podobało, aż przeczytam jeszcze raz. No i... czekam na więcej. Zniecierpliwiona bardzo! <333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceb-sama
Nowicjusz



Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Barcin

PostWysłany: Pon 23:37, 31 Sie 2009    Temat postu:

Cóż, chyba nie mogę zrobić nic więcej niż zgodzić się z miyumi. Tak, jak G-dragon/Ruki nie miało dla mnie sensu i byłam w stu procentach przeciwna temu paringowi, tak teraz mi się... spodobało XD I jestem pewna, że przez co najmniej tydzień będę gadać ludziom o większych odrostach, lwach, kurtkach w panterkę, jrockowcach w lumpeksach i o Kyo w dresach.
Więc piszcie, piszcie, bo jak mi Tess gada o planach na następne rozdziały, to aż z krzesła spadam, tak szaleńczo się śmieję XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Euscha_Yun
Nowicjusz



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korea

PostWysłany: Nie 12:28, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Ech, ja nawet nie wiem co mam teraz napisać o.O Opowiadanie boskie, czekam na następną część. Paring mi się podoba i to nawet bardzo. I chyba tyle, bo na prawdę nie wiem co mam napisać ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne
Nowicjusz



Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 15:23, 29 Lis 2009    Temat postu:

Rany, wiecie co - ja też teraz rozumiem sygnę ^^
To było genialne - genialny pomysł z panterką, Ruki wskakujący na plecy? Uwielbiam go w takiej roli uke ^^ No i ta władczość Smoka, nie słucham Big Bang ale chyba zacznę. No cóż, jak stwierdził Wasz Ruki "W końcu musiał posłuchać czy blond cizia jest tak dobra w śpiewaniu co w łóżku, racja?"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eskimoza
Nowicjusz



Dołączył: 23 Cze 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:13, 23 Cze 2011    Temat postu:

LOL KYO W CIUCHOLANDZIE PAMIĘTAM KIEDY TO BYŁO BO WIDZIAŁOM GO TAM OLOLOL TO WTEDY SIE RZNELI TAMCI O LOL JAK MOGŁOM STAMTĄD WYJŚĆ BEDE PLAKAC T^T
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Kontynuowane Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1