Forum Disorder Heaven Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
[ReitaxRuki, ?xReita] Calm Envy [Y]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Zakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Pią 22:54, 11 Wrz 2009    Temat postu: [ReitaxRuki, ?xReita] Calm Envy [Y]

TYTUŁ: Calm Envy
DATA: 11-o9-2oo9
PARA: ReitaxRuki, ?xReita
GATUNEK: Romans, Dramat
OD LAT: +16
OSTRZEŻENIA: Ostre sceny erotyczne, wulgarny język
NOTKA AUTORSKA: Opowieść o zazdrości i wierności... E tam, to chyba zbyt patetyczne. Po prostu fik jak każdy inny, ponoć mocno rozczulający. Chcecie się przekonać, to zapraszam do czytania! ^^

Fik, który publikowałam wcześniej w częściach na innym forum. Nie bardzo wiedziałam, do jakiego tematu to dać, więc daje tutaj, jako że fik jest skończony i nie jest to drabble ani miniatura (16,999 wyrazów ^^')

W fiku został użyty fragment tekstu piosenki zespołu Black Rebel Motorcycle Club pt. "Ain't no easy way" (Polecam! xD)




~ CALM ENVY ~

Reita powoli tracił cierpliwość. Siedział od rana przed telewizorem, czekając na telefon. Oglądał co popadnie, aby tylko jakoś zabić czas. Co chwilę zerkał na wyświetlacz komórki upewniając się, czy aby na pewno nie dostał choćby maila. Nic. Cisza. Około drugiej basista nie wytrzymał. Wybrał numer Rukiego. Wokalista odebrał niemal od razu.
- Taaak? - mruknął leniwie na powitanie.
- Ruki? O której wróciłeś do domu? - zapytał, usiłując nie podnosić głosu.
- Ja? Około jedenastej, przecież dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałeś… - Ruki był całkiem spokojny. Albo był stuprocentowo pewien swoich słów, albo tak dobrze udawał.
- Do mnie? Przecież ja cały dzień siedzę przy telefonie i jakoś nic nie dzwoniło! - niemal wydarł się basista.
- Dzwoniłem… - głos wokalisty ścichł nieco. Dało się w nim słyszeć nutkę strachu. - Nie krzycz na mnie…
- Nie krzyczę. - warknął starszy. - Tylko po prostu ci nie wierzę.
Zapadła kilkusekundowa cisza. Ruki westchnął.
- Nie musisz. Przyjedź, czekam na ciebie. - powiedział ze zrezygnowaniem, po czym się rozłączył.
Reita na wszelki wypadek sprawdził połączenia przychodzące. Numeru Rukiego nie było, basista się nie mylił. Awaria sieci, czy może kłamstwo wokalisty? Wszystko możliwe, Ruki miał tendencję do zmyślania, co bardzo drażniło jego znajomych. A co dopiero jego współpracowników, przyjaciół, albo… kochanka. Chłopak wstał z kanapy, wyłączył telewizor i zaczął szykować się do wyjścia. Nie minęło pół godziny, a już stał pod drzwiami mieszkania swego koi. Nacisnął przycisk dzwonka i odczekał kilka sekund. Nacisnął dzwonek po raz drugi. Po chwili usłyszał kroki dochodzące z wnętrza mieszkania. Ruki otworzył drzwi i spojrzał na Reitę ciepłym, stęsknionym wzrokiem.
- Wchodź. - powiedział cicho, wpuszczając basistę do środka. Reita wszedł, zdjął buty i kurtkę. Ruki odwiesił na wieszak jego okrycie, po czym przeszli do salonu.
- Nie gniewasz się na mnie? - zapytał niewinnym tonem wokalista, podając starszemu butelkę zimnego piwa. Obaj siedzieli na kanapie.
- Za co? Za to, że nie zadzwoniłeś?
- No… ze nie dobijałem się do Ciebie, tak jak ty to masz w zwyczaju… dzwonisz do skutku.
- Nie, nie gniewam się. - odpowiedział Reita, zgodnie z prawdą. Cała złość minęła mu po drodze do mieszkania Rukiego. Nie miał zamiaru być niemiły i cyniczny, jak to bywało, kiedy był na kogoś zły. Nie dziś. Dziś zamierzał spędzić miłe popołudnie ze swoim kochankiem, może nawet miły wieczór. I zarazem noc. Noc ze śniadaniem, jako uwieńczenie ich spotkania. Tak, właśnie tego potrzebował teraz basista, nadal. zmęczony po całym tygodniu ciężkiej pracy w studiu. Potrzebował relaksu w ramionach swego Taka-chana.
- Um… Reita? - głos Rukiego wyrwał go z zamyślenia. Uniósł wzrok i spojrzał w ciemne oczy chłopaka.
- Tak?
- Ja… To znaczy… Mam dzisiaj spotkanie w sprawie projektów gadżetów na nowa trasę… gdzieś tak koło czwartej musze wyjść…
Reita spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia. Basista poczuł, jak cała jego złość wraca i znów przejmuje nad nim kontrolę. Próbował się powstrzymać, żeby nie powiedzieć nic niemiłego.
- Takanori… - zaczął - Doskonale wiesz, że mieliśmy spędzić dzisiejszy dzień razem, prawda? Jako, że mamy wolne i nie musimy zapierniczać w studiu… Chyba mi to obiecałeś…
- Rei, ale wiedziałeś przecież, że rano mam odebrać z naprawy laptopa i że nie spędzimy razem całego dnia…
- Tak, wiedziałem, bo powiedziałeś mi to wczoraj. - wtrącił się blondyn. - Ale nie powiedziałeś mi nic o tym spotkaniu! Pomijając już to, że nie zadzwoniłeś po powrocie z serwisu.
- Bo spotkanie wypadło mi dziś! Dzwonili koło południa… Miało być później, ale jakoś im nie pasowało, no i…
- Dobrze. W porządku. Niech ci będzie. Nie będę robił ci kłopotu i sam się spławię. - Reita odstawił na stół butelkę z której zdążył upić zaledwie łyk, po czym wstał. Ruki złapał go za nogawkę spodni, nie pozwalając mu odejść nawet na krok.
- Ej, poczekaj! Wcale nie chciałem cię spławiać… zostań! - powiedział błagalnym tonem. - Reirei… mamy całą godzinę…
Reita zatrzymał się i spojrzał na Rukiego z góry. Wokalista wyglądał naprawdę słodko. Zero makijażu, półdługie, karmelowe włosy w lekkim nieładzie, ciemnobrązowe oczy wpatrujące się w niego z wyraźną prośbą, lekko rozchylone, pełne usta - jak można było odmówić?
Basista usiadł ciężko z powrotem. Jego koi przysunął się do niego tak blisko, jak tylko mógł, obejmując go ramieniem i uśmiechając się serdecznie.
- Dzięki, Reirei. - mruknął, składając na ustach przyjaciela miękki pocałunek. Reita odpowiedział mu podobnym. Już po kilku chwilach dłonie basisty rozpinały jeden po drugim guziki koszuli Rukiego, a jego wargi błądziły po szyi wokalisty. Niższy mruczał namiętnie, pozwalając się rozbierać, całować, dotykać. Gładził plecy i ramiona Reity, gdy ten napierał na niego całym ciałem, zmuszając, by położył się na kanapie. Ruki posłusznie uległ, oplatając nogi wokół bioder leżącego na nim basisty.
- Mhhh… Rei… - szepnął namiętnie, dmuchając gorącym powietrzem w ucho kochanka. Reita uśmiechnął się sam do siebie.
- Ru… - mruknął w odpowiedzi, wciąż całując wokalistę w okolicach szyi i obojczyka. Sprytne dłonie Rukiego podtoczyły starszemu koszulkę na tyle, ze mogły zająć się jego stwardniałymi z podniecenia sutkami. Reita jęknął cicho, czując na jednym z nich delikatne szczypanie. Ruki wykorzystał ten moment na przesunięcie się niżej i po chwili zaczął pieścić ustami jasną skórę na klatce piersiowej basisty. Reita zawisł nad swoim kochankiem, pozwalając mu na swobodne manewry w okolicach jego mostka, nieco później - brzucha. Ruki sięgnął dłońmi do rozporka partnera. Przez krótką chwilę drażnił się z nim, głaszcząc i masując dłonią wyraźne uwypuklenie w kroczu basisty. W końcu zdecydowanym ruchem rozpiął zamek oraz guzik i obsuwając nieco bieliznę Reity, uwolnił jego nabrzmiałą już do tej pory męskość. Blondyn zareagował cichym westchnięciem.
- Reirei…? - mruknął Ruki. Jego gorący i namiętny ton przyprawił basistę o dreszcze. - Powiedz mi, jak bardzo chciałbyś, bym teraz wziął cię do ust i mocno wyssał?
- B…bardzo… - udało się wydukać podnieconemu Reicie. W takich sytuacjach chłopak jąkał się jeszcze bardziej niż zwykle. Wokalista zauważył to już dawno. W końcu nie pierwszy - i na pewno nie ostatni - raz robili tego typu rzeczy.
- O, mały Ue-chan się zacina… ale chyba wiem, jak można go naprawić.
Zanim Reita zdążył warknąć coś na temat nazywania go małym Ue-chanem, poczuł na swoim penisie gorące, wilgotne wargi wokalisty. To skutecznie wywiało z jego głowy wszelakie pomysły na ciętą ripostę. Zamiast tego, powiedział pierwszą rzecz, jaka tylko zawitała w jego umyśle pod wpływem pieszczot Rukiego.
- Weź… weź go głębiej…
Ruki usłuchał. Zanurzył męskość Reity w swoich ustach tak głęboko, jak tylko dał radę. Znów odpowiedział mu jęk.
- Oh, taaak…
Ruki cofnął głowę i zachichotał cicho. Jego ukochany Reirei był w tym momencie naprawdę słodki. Te jego jęki, pomruki… Tak, właśnie to lubił wokalista. Uwielbiał tez mieć kontrolę nad Reitą. Nie było to trudne. Wystarczyło odpowiednio potraktować basistę i już było się jego panem, a biedny Reita nadal myślał, że sam wszystko kontroluje. Kochane, głupiutkie seme.
Ruki jeszcze kilkakrotnie zanurzył w ustach męskość swego kochanka, badając językiem każde zagłębienie czy wypukłość na jego powierzchni. Reita gardłowo pomrukiwał, opuszczając biodra miarowo, gdy wokalista brał go głęboko, niemal do gardła. W końcu Ruki przestał - czuł, że basista jest już bliski spełnienia. Mimo, iż Reita był dość szybki w tych sprawach, jego koi uważał, że jest wspaniały w łóżku. Bądź na kanapie, jak teraz.
- Oh, Takanori… - westchnął cicho starszy, zadzierając głowę w górę. Oczy miał zamknięte, a wyraz twarzy dosyć jednoznaczny. Ruki szybko wysunął się z pod niego i jeszcze szybciej pozbył się swojego ubrania. Kiedy był już całkiem nagi, wrócił na kanapę i ułożył się na Reicie, który korzystając z chwilowej nieobecności młodszego, także postanowił się całkowicie rozebrać. Teraz obaj byli nadzy, ich ciała splecione były w miłosnym uścisku. Reita całował Rukiego głęboko, manewrując językiem w jego gorących ustach. Ruki nie pozostawał mu dłużny. Odpowiadał na pocałunki równie namiętnie. Dłonie basisty wodziły po jego plecach, przesuwały się delikatnie wzdłuż linii kręgosłupa raz w górę, raz w dół, by ostatecznie spocząć na jędrnych pośladkach młodszego mężczyzny. Ruki mruknął cicho w usta partnera, po czym, nie chcąc tracić cennego czasu, podniósł się i na moment zniknął w sypialni. Reita odprowadził go wzrokiem, nie odrywając oczu od dolnych partii ciała oddalającego się wokalisty. Cholera, Ruki był naprawdę nieziemsko seksowny. Jego ciało było szczupłe i giętkie, dokładnie wydepilowane i zadbane. Skórę miał jasną i gładką w dotyku niczym jedwab. A jak się przy tym poruszał… Reita był pewien, że mógłby dojść od samego patrzenia, jak jego kochanek chodzi, poruszając seksownie swoim wąskim, ciasnym tyłeczkiem.
Z sypialni dał się słyszeć dźwięk, jaki wydaje odsuwana, a po chwili zasuwana szuflada. Chwilę potem do salonu wkroczył Ruki, trzymając w dłoni saszetkę z nawilżaną prezerwatywą. Jedną z tego opakowania, o które mało co nie pokłócili się w sklepie całodobowym. Ruki koniecznie chciał, żeby gumki pachniały i smakowały cytrusami, a Reita wolał truskawkowe. Ostatecznie, wściekły basista opuścił sklep, mrucząc pod nosem coś o abstynencji seksualnej na znak protestu. Ruki w tym czasie kupił dwa opakowania zabezpieczeń. Jedno z prezerwatywami cytrusowymi, drugie zaś - bezsmakowymi. Nie będzie przecież brał truskawkowych! Reita doskonale z resztą wiedział, że Ruki nie lubi truskawek, więc wokalista był pewien, że jak tylko basista się uspokoi to nie będzie miał nic przeciwko, żeby używali innego smaku.
Wokalista wrócił do Reity, usadowił się między jego rozchylonymi udam i spojrzał mu w oczy, uśmiechając się lubieżnie. Jego partner także uśmiechnął się, unosząc zadziornie kącik ust. Ruki rozerwał zębami saszetkę i sprawnie nałożył prezerwatywę na twardą, gotową męskość kochanka. Nie mówili nic. Niższy mężczyzna uniósł się i na moment zawisł nad biodrami basisty, po czym opuścił się w dół, i począł powoli i stopniowo, pomagając sobie ręką, wsuwać w siebie jego gorący członek. Reita westchnął i odchylił głowę w tył. Po chwili znów patrzył spod przymrużonych powiek na Rukiego, któremu udało się usiąść na biodrach swego koi, całkowicie wciągając jego męskość do swego rozpalonego wnętrza. Ruki początkowo czuł ból, zarówno tępy, gdzieś głęboko wewnątrz ciała, jak i dość ostry na zewnątrz z powodu braku przygotowania do tego typu zabawy, jednak po chwili przyzwyczaił się do obecności twardej części ciała Reity w sobie i powoli zaczął poruszać biodrami w górę i w dół. Dłonie oparł na umięśnionej klatce piersiowej basisty. Przez cały czas patrzył na niego gorącym, namiętnym wzrokiem. Oczy miał lekko przymknięte, jego policzki pokrywał wyraźny rumieniec. Reita uwielbiał ten widok. Kilka niesfornych kosmyków przylepiło się do spoconego czoła Rukiego, który unosił i opuszczał biodra coraz szybciej, pojękując cicho od czasu do czasu. Jego drobne ciało było gorące, wilgotne od potu. Reicie tez było gorąco, nie tylko z podniecenia i przyjemności. Wyglądało na to, że wokalista trochę przesadził, ustawiając ogrzewanie.
- Mhmm… Akira… - Ruki poprawił włosy opadające mu na oczy i uśmiechnął się ciepło do basisty, wciąż nie przestając się poruszać. - Jak mi dobrze…
- Mi też… - mruknął Reita niskim, namiętnym głosem, który za każdym razem przyprawiał Rukiego o dreszcze. Basista także pracował biodrami, wysuwając je ku górze za każdym razem, gdy Ruki opuszczał swoje. Wokalista manewrował biodrami pod odpowiednim kątem, starając się, by pchnięcia Reity trafiały w konkretny punkt - taki punkt, którego stymulacja dawała mu największa rozkosz. Ruki przyspieszył. Jedna z dłoni basisty spoczęła na jego udzie, głaszcząc je i masując, druga zaś poczęła robić to samo z męskością młodszego mężczyzny. Wokalista pojękiwał coraz głośniej. Reita zacisnął zęby. Teraz wydawał z siebie jedynie głębokie pomruki. Nie brakowało mu wiele do końca, toteż po kilku chwilach znów jęknął głośniej, dochodząc we wnętrzu kochanka. Ruki nie poczuł niemal nic, gdyż prezerwatywa zatrzymała dość obfity wytrysk basisty. Wokalista poruszył się w górę i w dół jeszcze kilkakrotnie, po czym także wytrysnął, zalewając ciepłym nasieniem zarówno dłoń, jak i brzuch Reity. Ostatnim ruchem bioder uwolnił kochanka ze swego wnętrza, po czym opadł na swego koi i przytulił się do niego mocno, zamykając oczy i uspakajając się powoli. Klatka piersiowa Reity unosiła się i opadała miarowo, wraz z jego niespokojnym oddechem. Wokalista mógł usłyszeć szybki rytm jego serca, które wkrótce zaczęło zwalniać i ostatecznie powróciło do normalnego tempa pracy. Ruki uniósł się jeszcze na moment, by przelotnie pocałować swego koi. Właśnie wtedy zadzwonił jego telefon. Reita odruchowo spojrzał na wiszący na ścianie zegarek. Wskazywał dziesięć po czwartej. Basista westchnął teatralnie, podczas gdy Ruki nawet nie ubierając się podszedł do regału na którym leżała jego komórka i odebrał. Reita obserwował go.
- Tak, tak! Tak, już jadę, Yamada-san, Proszę się nie martwić, jestem już w pociągu. Tak, zaraz będę!
Reita wstał i ściągnął zużytą gumkę. Bez słowa odniósł ją do kosza na śmieci, stojącego w łazience i przy okazji się umył. Zastanawiał się, jak to możliwe, że Ruki tak po prostu, bez śladu wyrzutów sumienia czy nawet najdrobniejszej zmiany w głosie, potrafił kłamać. Reita tego nie umiał. Wiadomo, nabrać kogoś, oszukać dla żartu - to potrafił zrobić, to w końcu nic takiego. Ale Ruki za to potrafił wszystkim powiedzieć wszystko. W każdej sytuacji. Nawet, jeśli było oczywiste, że zmyśla. Według basisty było to dosyć głupie postępowanie. I na dodatek, denerwujące.
Kiedy Reita opuścił łazienkę, zastał Rukiego, czekającego pod jej drzwiami.
- Reirei? Ubieraj się, jestem już spóźniony… Umyje się szybko, a ty się w tym czasie ubierz, odwieziesz mnie. - oznajmił, po czym zniknął w łazience, zamykając za sobą drzwi, zanim Reita zdążył powiedzieć cokolwiek.


* * *


- Jesteś przewrażliwiony… - mruknął Uruha, pociągając łyk alkoholu ze szklanki. - Co z tego, że ci nie powiedział? Może zapomniał, czy coś…
- Daj spokój… - Reita wbił wzrok w podłogę. Bawił się pustą butelką po piwie, która trzymał w dłoniach. Kołysał nią na boki, trzymając za szyjkę. - Raz… no raz mógłby. Ale ja już właściwie przestałem liczyć… Rukiemu ciągle cos wypada… Ja nie wiem… chyba będę wypytywał menadżera o jego grafik, bo od niego się nic nie dowiem…
- Ej, Reita, nie dramatyzuj! - Uruha był już lekko wstawiony. - Myślisz, że Ruki cię zdradza, czy co?!
- Cichoooo!!!! - Reita rozejrzał się, lekko przerażony. Siedzieli przy stoliku w barze i raczej nie było wskazane, żeby ludzie znajdujący się w koło znali szczegóły z życia prywatnego basisty. Uruha dopijał kolejnego drinka, a po takiej ilości alkoholu jaką w siebie wlał, zwyczajnie nie potrafił być cicho. Reita pochylił się w jego stronę, prawie że kładąc się na stoliku.
- Cicho bądź… nie musisz się tak drzeć… - szepnął. - I wcale nie pomyślałem, że mnie zdradza… Ja tylko… no…
- Boisz się, że cię zdradza? - dokończył gitarzysta, na szczęście już dużo ciszej niż poprzednim razem. Nadal wyraźnie upierał się przy swoim.
Reita tylko westchnął przeciągle. Sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Właściwie to nie przyszło mu do tej pory do głowy, że wokalista mógłby go zdradzać, ale… Tak, zawsze jest jakieś ale. Ciągłe spotkania, jakieś telefony… Ruki miał dla niego coraz mniej czasu. I to prawda, nie zawsze się tłumaczył, gdzie wychodzi. To faktycznie mogło być podejrzane. Szczególnie dla kogoś tak dociekliwego jak Reita.
- Uru? A czy Ruki ci się czasem nie zwierza? - zaczął znów Reita po dłuższej chwili ciszy. - No wiesz… Czy on czasem…
- Nie. Nie robi tego. - tu Uruha dokończył drinka, po czym odstawił szklankę na stolik. - Ja nie ksiądz. - skwitował krótko.
- Aha… - mruknął basista, zatrzymując wzrok na pustej szklance. Nie pytał już o nic więcej.


* * *


Przez kolejny tydzień Reita widywał Rukiego jedynie na próbach. Wokalista był zabiegany i zajęty jak chyba nigdy. Ciągle miał jakieś spotkania, sesje, wywiady i temu podobne rzeczy. Dla swego koi nie miał ani chwili czasu. Co ciekawe, nie rozmawiał z nim prawie w ogóle, przez co Reita pomyślał nawet, że Ruki go unika. Wokalista ciągle zbywał go, tłumacząc się napiętym grafikiem. Nawet na przerwy w próbach gdzieś znikał. Basiście powoli puszczały nerwy. Niestety nie miał nawet możliwości wyładowania ich na nikim, a na pewno nie na Rukim. Obserwował go jedynie z niemal drugiego końca sali prób. Sam zaś, całkowicie tego nieświadom, był obserwowany przez Uruhę.
Tuż po zakończeniu próby, Ruki opuścił pospiesznie budynek wytwórni, nawet z nikim się nie żegnając. Reita nawet nie próbował go gonić. Kiedy wychodził z sali, zaczepił go młodszy gitarzysta.
- Reita-kun? Masz dziś wolny wieczór? - zaczął.
Basista spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem. Zatrzymał się i poczekał, aż minie ich Kai, a po kilku sekundach zamykający salę menadżer.
- Etto… No, właściwie to mam. A o co chodzi?
- Po prostu pytam, może wpadłbyś do mnie na piwo, pogramy w coś, może obejrzymy coś na DVD…
Uruha mówił jedno, ale jego oczy wyrażały drugie. Reita znał go na tyle długo, żeby zrozumieć ten wzrok. “Widzę, że masz problem i chcesz się wygadać.” Basista lekko się uśmiechnął.
- Spoko, wpadnę. Tylko muszę najpierw pojechać do domu, zrobić parę rzeczy… daj mi jakieś 2 godziny.
- Jasne, nie ma sprawy. - Uruha odpowiedział mu podobnym uśmiechem. - Czekam.


* * *


Ostatnio zmieniony przez reiki dnia Pią 22:59, 11 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Pią 22:54, 11 Wrz 2009    Temat postu:

Parę godzin później Uruha i Reita - dosyć mocno wstawieni - byli w trakcie dwuosobowego turnieju bokserskiego na play stadion 3, należącym do gitarzysty. Obu szło całkiem nieźle, wyraźnie było widać, że są na podobnym poziomie. Ostatnia walkę przegrał Reita, dlatego też teraz za wszelką cenę próbował się odegrać. Nie szło mu za dobrze - alkohol zrobił jednak swoje, co zaowocowało kolejną przegraną walką.
- Aaaaaa! Ty mendo społeczna! Ej! Ten facet jest za wolny! Chcę zmienić postać! Ty masz lepszego! - protestował głośno po ostatecznym ciosie zadanym mu przez Uruhę i prowadzącym do nokautu. Ze złości o mało co nie cisnął kontrolerem o podłogę.
- Njeee praffdaaa… Nie mam! - Uruha szczerze się śmiał, ciesząc się, że w końcu zaczął wygrywać. - Ej, nie psuj mi gry! - upomniał basistę, który próbował wyłączyć grę za pomocą kontrolera
Uruhy, wcale nie przejmując się tym, że gitarzysta nadal trzymał go w dłoniach.
Obaj siedzieli na podłodze, plecami oparci o kanapę. Reita, chcąc dobrać się do urządzenia trzymanego przez przyjaciela, oparł się o niego bokiem, niemal przewracając go na miękką wykładzinę.
- Daaaaj, chce inną grę! - domagał się głośno mężczyzna.
- Ej, ale ty już nie jesteś w stanie w nic grać, złotko… - zaśmiał się Uruha, odpychając od siebie basistę. - Za mocno się narąbałeś!
- Nie prawda, piłem tyle co ty… - Reita w końcu dał za wygraną. Nie sięgał tak daleko jak Uruha, jako że miał krótsze ręce niż on. Wstać tez nie dał rady. Misja przejęcia kontrolera - totalne fiasko. Uruha, w przeciwieństwie do Reity, wyglądał jeszcze na w miarę trzeźwego. Wprawdzie wypili mniej więcej po tyle samo alkoholu - głównie piwa, sake i Martini - ale Uruha miał dużo większą wprawę w piciu niż jego przyjaciel, tym samym miał tez mocniejszą głowę.
- No już mały, spokojnie - powiedział gitarzysta delikatnym głosem, klepiąc basistę po głowie. - Pogramy w Tekkena jak wytrzeźwiejesz.
Reita zrobił minę niczym mały, obrażony dzieciak.
- Okej, okej… - wymamrotał, splatając ręce na piersi. - A teraz bądź taki miły i pomóż mi wstać…
Uruha podniósł się z podłogi, po czym wyciągnął ręce w stronę przyjaciela.
- No już, wstawaj.
Reita chwycił go za obie dłonie i podciągnął się. Uruha jednocześnie szarpnął go do siebie z taka siłą, że basista nie utrzymał równowagi i upadł na gitarzystę, przewracając go - na szczęście na kanapę.
- Prze… przepraszam… - wymamrotał, próbując się podnieść. Nie zdołał jednak tego zrobić, gdyż Uruha trzymał go mocno przy sobie, obejmując rękoma w pasie.
- Nie ma za co… - odparł cicho. - Nie jesteś nawet ciężki…
- Ale za to ty jesteś dosyć twardy, wieeeesz…?
Reita znów próbował wstać. Dopiero po kilku chwilach zdał sobie sprawę, że kumpel z zespołu mu to uniemożliwia.
- Ej… puść mnie, dupku. - mruknął, wsuwając głowę pod brodę Uruhy i jednocześnie się w niego wtulając. Jego zachowanie wyraźnie kłóciło się z tym, co mówił. Basista lekko się poprawił, jedną rękę zwieszając na bok, a drugą wygodnie układając wzdłuż ciała. Jego nos spoczywał gdzieś w okolicach obojczyka gitarzysty. Uruha głośno przełknął ślinę, po czym przesunął ręce wyżej, kładąc je na plecach Reity. Po krótkiej chwili zaczął go nawet głaskać. Reita zareagował cichym, sennym pomrukiem.
- Mmmmm… to miłe… - wymamrotał. Ciepłe powietrze owiało fragment skóry na torsie Uruhy, znajdujący się tuz przy ustach basisty. Gitarzysta nie wiedział, czy ma się cieszyć z faktu, że założył tego dnia koszulę - której górne guziki były już dawno rozpięte - czy ma tego żałować. Czuł na swojej skórze każdy, nawet najdelikatniejszy oddech Reity - który to właśnie był coraz bliższy odpłynięcia w krainę snu.
Uruha w dalszym ciągu gładził go czule po plecach. Po kilku chwilach wahania pozwolił sobie nawet na wsuniecie dłoni pod t-shirt basisty. Teraz delikatnie muskał dłońmi nagą skórę tuż nad paskiem spodni przyjaciela. Reita mruczał cos pod nosem. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale działania Uruhy dość skutecznie go usypiały. Podobny wpływ miał tez alkohol, którego spora ilość płynęła w jego żyłach, uderzając mu falami do głowy. Na szczęście był jeszcze całkiem świadom sytuacji w jakiej się znajduje. Po kilku próbach udało mu się w końcu złożyć w myślach jakieś sensowne zdanie.
Pozostało je tylko wypowiedzieć, a z tym już mogło być trudniej.
- U… Uruhaaa…. - wybełkotał, unosząc lekko głowę. Próbował się nawet rozejrzeć dookoła. Cały świat wirował. Bezpieczniej było jednak trzymać oczy zamknięte. - Czy… czy ty…
- Czy co ja? - spytał gitarzysta spokojnym, cichym głosem. Jego dłonie wędrowały teraz aż do łopatek Reity, by po chwili zjechać na sam dół jego pleców. I tak w kółko.
- Czy… czy ty mnie lubisz? Czy ja jestem chociaż trochę… fajny?
Uruhę zaskoczyło to pytanie. Nigdy by się takiego nie spodziewał. A już na pewno nie z ust Reity. W końcu basista wyglądał raczej na takiego, co jest świadom swojej wartości. Może i był trochę nieśmiały, ale to nie zmieniało faktu, że nigdy nie miał kompleksów dotyczących swojej osobowości czy stylu bycia. Zawsze był sobą, nikogo nie naśladował i było mu z tym dobrze. Więc skąd nagle takie pytanie?
- No jasne, że cię lubię! Jesteś wspaniałym kumplem! No i genialnym basistą przecież, no… Masz kupę fanek i fanów, masę przyjaciół… - zaczął wyliczać gitarzysta. Reita tylko westchnął.
- Ale Ruki sobie kogoś innego znalazł… Czy nie byłem dość dobry? - głos basisty brzmiał tak, jakby ten był bliski płaczu. Uruha wysunął jedną dłoń z pod jego koszulki i pogładził go czule po włosach.
- Ej, skąd to wiesz? Nie wmawiaj sobie, ze tak jest… On ma dużo pracy ostatnio. Zobaczysz, wszystko będzie okej jak tylko ruszymy w trasę. Znowu będziecie się w nocy zakradać do swoich pokoi hotelowych… I odsypiać w przerwach na próbach… Zobaczysz.
- Uruha? - mruknął basista ponuro.
- Tak?
- Nie pierdol.
Gitarzysta postanowił zastosować do “prośby” przyjaciela. Reita wyraźnie nie potrzebował pocieszenia. Prędzej chciał, żeby ktoś przytaknął i zgodził się z jego zdaniem. Potrzebował jasnej odpowiedzi - potwierdzenia bądź zaprzeczenia, jednak w to pierwsze był bardziej skłonny uwierzyć. Uruha rzeczywiście nie miał pojęcia, czy Ruki aby na pewno ma tyle pracy, więc jego słowa były jedynie tanim sposobem na rozchmurzenie basisty. Niestety, starania przyniosły odwrotny skutek. Reitę dopadł jeszcze większy dół. Uruha nadal zastanawiał się jednak, jak może pomóc przyjacielowi. Nie mógł tak po prostu zostawić go z jego problemami. A właściwie to z jednym problemem, o imieniu Takanori. W końcu od czegoś ma się najlepszych kumpli.
Rozmyślania gitarzysty przerwało dość niespodziewane odczucie, a mianowicie dotyk czegoś ciepłego i wilgotnego na skórze, tuż nad obojczykiem. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że to Reita. Jego przyjaciel i kolega z zespołu, całuje go właśnie w szyję… Uruha odchylił lekko głowę, nie wiedząc za bardzo jak zareagować.
- Akira? Co ty robisz? - spytał, lekko drżącym głosem. Odpowiedzi nie uzyskał. Zamiast tego poczuł, że Reita unosi się lekko na rękach, by sięgnąć nieco wyżej. Po chwili ujrzał jego twarz tuż nad swoją. Wąskie, ciemne oczy, przypatrujące mu się z ciekawością i pełne, lekko rozchylone usta. Basista oblizał się leniwie, powoli przeciągając koniuszkiem języka najpierw po górnej, później po dolnej wardze.
- Ja… - zaczął Reita cicho - Tylko chciałem spróbować… Nie gniewaj się na mnie.
- Nie chodzi o to, że się gniewam, Akira, na miłość boską… - Uruha nie wiedział co ma powiedzieć, żeby to wszystko nie skończyło się jakąś niezręczną sytuacją. To co zrobił basista, wcale nie zraziło Uruhy do niego. Wręcz przeciwnie. I właśnie tego najbardziej obawiał się gitarzysta. - Tylko… to… No wiesz. Jesteś pijany. Ja trochę też. No i masz Rukiego.
- Chcę o nim zapomnieć, chociaż na chwilę… - odparł Reita. W jego głosie dało się słyszeć ton podobny prośbie. - Wierz mi, z nim naprawdę jest ciężko… To jest męczące…
- Rozumiem. - Uruha chyba jednak przestawał już myśleć racjonalnie. Reita niby nie zrobił nic takiego, ale to i tak dosyć pobudziło wyobraźnię jego kolegi z zespołu. Gitarzysta zamknął oczy i westchnął głęboko. Doszedł do wniosku, że nie ma nawet siły, żeby próbować opanować sytuację, gdyby niespodziewanie wymknęła się z pod kontroli. W tym momencie nie wiedział nawet, czy aby już tego nie zrobiła.
Reita poruszył się nieznacznie. Opuścił głowę tak, że kosmyki jego włosów delikatnie łaskotały policzki i okolice nosa Uruhy. Gitarzysta ciepło się uśmiechnął i otworzył oczy. Niemal bez namysłu uniósł się na tyle, by móc dosięgnąć ustami twarzy Reity. Trochę na oślep musnął wargami czubek jego nosa. Basista pochylił się niżej i już po kilku sekundach jego usta wpijały się głęboko w usta Uruhy. Gitarzysta nie protestował. Objął dłonią tył głowy przyjaciela i pogłębił pocałunek.
Już od dawna zastanawiał się, jak smakują te pełne wargi, jakie są w dotyku. Szanował Reitę jako swojego przyjaciela na tyle, że nigdy nie miał odwagi nawet poprosić go o cokolwiek z tym związanego. Podkochiwał się w nim już od jakiegoś czasu, ale ciągle starał się to stłumić, widząc, że basista jest szczęśliwy u boku Rukiego. Dla Uruhy liczyło się tylko dobro i szczęście Reity, dlatego tez nawet nie próbował o niego zabiegać. Poza tym, nie chciał narażać na szwank tak wspaniałej przyjaźni, jaka nawiązała się między nimi już od dzieciństwa. Jednak teraz sytuacja wyglądała całkiem inaczej. To Reita wyszedł z inicjatywą i teraz dla Uruhy nie miało znaczenia nawet to, że basista był niemal kompletnie pijany. W razie jakby miał tego wszystkiego potem żałować, była jakaś szansa, że nawet nie będzie nic pamiętał. Uruha za to był pewien, ze zapamięta wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami.
Dłonie gitarzysty powróciły na plecy Reity. Głaskały go w okolicach, gdzie zaczynały się spodnie. Po chwili zjechały jednak niżej, by choć na moment wsunąć się w tylne kieszenie jeansów basisty. Reita uniósł biodra do góry, napinając pośladki. Uruha cofnął dłonie na moment, by po chwili zacisnąć je na twardych mięśniach. Basista mruknął z zadowoleniem, nadal nie przerywając serii gorących pocałunków, jakie składał na ustach swego przyjaciela. Gitarzysta odpowiadał na nie równie namiętnie, pozwalając sobie na wsuniecie języka do ust Reity. Niższy mężczyzna rozchylił lekko wargi, nie tylko pozwalając mu na to, ale także uczestnicząc w zabawie. Jego język muskał delikatnie język Uruhy, by po chwili zapuścić się głębiej, przesuwając się delikatnie po linii zębów. Gitarzysta nie zastanawiał się długo, co ma robić dalej, po prostu podążał za tym, co podpowiada mu instynkt. Chwycił Reitę w pasie i uniósł go lekko do góry, zmuszając, by usiadł na nim okrakiem. Basista posłusznie wykonał nieme polecenie. Uruha przesunął dłonie na jego brzuch, skąd powędrowały niżej, do rozporka. Ciężko było stwierdzić, czy Reita podniecił się już do tego stopnia, co jego partner. Uścisk w spodniach wyższego mężczyzny stawał się coraz bardziej nie od zniesienia, jednak ten wolał najpierw zając się swym przyjacielem. Sprawne dłonie gitarzysty rozpięły duży, ozdobny guzik i rozsunęły zamek. Po kilku chwilach spodnie Reity zostały zsunięte mniej więcej do wysokości jego kolan. Basista chwiejnie uniósł się w miarę do pionu i niezgrabnie ściągnął je ze swoich nóg, rzucając gdzieś na bok. Teraz już Uruha mógł zauważyć, jak bardzo podniecił kolegę z zespołu. Wyraźnie było widać, że stan jego zafascynowania sytuacją był dosyć wysoki. Gitarzysta i tak nie spodziewał się wiele, sadzać po stanie upojenia alkoholowego w jakim Reita się znajdował.
Basista ściągnął koszulkę, plącząc się trochę przy tym. Górna część jego odzienia także wylądowała na podłodze, podzielając los spodni. Uruha w tym czasie pozbył się koszuli. Patrzył z zafascynowaniem na Reitę, oświetlonego jedynie przez słabe światło palącej się w kącie pokoju lampy. Jego zdaniem, był to piękny widok. Niemal nagie, cudownie zbudowane ciało - płaski brzuch, powyżej lekko zarysowane żebra i umięśniony tors. Silne ramiona, na których, pod skórą subtelnie rysowały się linie żył. Gitarzysta przeniósł wzrok na twarz Reity. Jasne kosmyki włosów opadały mu na oczy, na ustach gościł figlarny uśmiech. Tak, basiście zdecydowanie udało się skutecznie zapomnieć o Rukim. Teraz myśl o ich wspólnym przyjacielu i kochanku Reity nie dawała spokoju gitarzyście. Właśnie przyczyniał się do zdrady i nie do końca czuł się z tym dobrze. Wolał nawet nie myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby Ruki kiedykolwiek dowiedział się o tym, co działo się w mieszkaniu Uruhy. To mógłby być nawet początek końca zespołu.
Reita wyrwał Uruhę z zamyślenia płynnym ruchem bioder. Siedział na wysokości krocza gitarzysty i namiętnie ocierał się o nie swoim. Uruha jęknął cicho i na moment przymknął powieki. Czuł, że za chwilę też zapomni o całym świecie i przestanie widzieć jakiekolwiek przeciwwskazania co do tego, co właśnie miało się stać. Reita najwyraźniej nie zamierzał tracić czasu. Przesunął się nieco, by uzyskać dostęp do dolnych partii ciała Uruhy, po czym rozpiął jego spodnie i ściągnął je w dół razem z bokserkami. Uruha mruknął z zadowoleniem, czując ulgę spowodowaną uwolnieniem jego naprężonej i zdecydowanie gotowej na wszystko męskości. Reita znów postanowił położyć się na nim całym ciężarem ciała. Korzystając z wolnych rąk, zaczął ściągać ostatnią część garderoby, jaka mu pozostała. Uruha mu pomógł. Bielizna Reity wylądowała oczywiście na podłodze. Basista uniósł się lekko na łokciach, by móc dosięgnąć ust swego przyjaciela. Uruha przyjął pocałunek, odpowiadając na nań łapczywie. Jego dłonie znów błądziły gdzieś w okolicach pośladków Reity, co chwilę wracając na plecy i zahaczając o boki basisty. Reita wzdrygnął się.
- Nie… Nie ruszaj… - odezwał się, gdy gitarzysta znów skierował dłonie w okolice jego żeber. - Ja… mam łaskotki…
Uruha spojrzał na basistę zaskoczonym wzrokiem.
- O… Okej… - mruknął w odpowiedzi, przemieszczając dłonie na ramiona Reity. - Akira?
- Mhmmm… - mężczyzna znów pochylił głowę, by móc dosięgnąć ustami szyi Uruhy.
- Zejdź ze mnie na chwilę…
Reita mruknął z niezadowoleniem, ale posłuchał przyjaciela. Zlazł z niego trzymając się kurczowo oparcia kanapy. Kiedy już stał w miarę stabilnie na podłodze, Uruha podniósł się i chwycił go za rękę.
- Chodź… - szepnął, prowadząc basistę w stronę korytarza. Reita nie protestował. Już po chwili został pchnięty na duże, wygodnie łóżko w sypialni Uruhy. Zadrżał, gdy jego rozgrzanie ciało dotknęło chłodnej pościeli. Uruha zapalił lampkę stojąca na nocnej szafce przy łóżku, po czym sięgnął do najniższej szuflady i szperał w niej przez chwilę. Przeklął cicho i zatrzasnął szufladę.
- Poczekaj. - Przykazał Reicie - który uważnie przyglądał się jego poczynaniom - po czym szybkim krokiem opuścił pokój.
Basista rozłożył się wygodnie w miękkiej pościeli. Mimo iż bywał u Uruhy już przedtem, nawet zostawał na noc, nigdy nie było mu dane spać w tym łóżku. Tylko gitarzysta miał ten przywilej - łóżko należało tylko i wyłącznie do niego i tylko on miał prawo w nim leżeć, a co dopiero spać. Jak do tej pory, wszyscy nocni goście gitarzysty byli wydelegowywani na kanapę, bądź na futon. Reita przekręcił głowę na bok, zanurzając nos w fałdach kołdry. Pachniała Uruhą. Ten zapach nadal był mu trochę obcy. Owszem, znał go, ale nigdy nie czuł się tak jak teraz. Zapach jego najlepszego przyjaciela otaczał go z każdej strony, basista był nim niemal odurzony. Wciągnął powietrze głęboko do płuc. Świat nadal zdawał się lekko wirować. Reita zastanawiał się, co wydarzy się po powrocie Uruhy. O Rukim nie myślał w ogóle. Całkowicie o nim zapomniał.
Gitarzysta wrócił po krótkiej chwili. W dłoni trzymał niedużą butelkę, zapewne jakiś kosmetyk jak wywnioskował Reita. Uruha postawił swoje znalezisko na szafkę nocną. Basista zdążył zauważyć, że jest to jakiś balsam, najprawdopodobniej przyniesiony z łazienki.
- Przepraszam… - szepnął wyższy mężczyzna, klękając na łóżku tuz obok Reity. - Nie mam nic innego… nie byłem przygotowany…
- Mhmmm... - basista tylko mruknął w odpowiedzi. Jego umysł nie pracował jeszcze na tyle sprawnie, żeby skupić się na słowach Uruhy i do końca zrozumieć przeznaczenie przyniesionego przez niego specyfiku. Reita zadarł głowę w górę i zamknął oczy, przeciągając się. Uruha musiał przyznać, że ten widok był naprawdę podniecający, o ile gitarzysta jeszcze był w stanie podniecić się bardziej. Niewiele myśląc przysunął się do basisty bliżej, rozkładając jego nogi i usadawiając się między nimi. Reita nie protestował nawet przez moment. Wyższy mężczyzna pochylił się nad nim i począł obsypywać jego twarz i szyją drobnymi całusami. W końcu obdarzył go także namiętnym, głębokim pocałunkiem. Reita jęknął w jego usta, gdy jedna z dłoni Uruhy zaczęła pieścić delikatnie jego sutek, podszczypując go i pocierając. Gitarzysta całował go czule jeszcze przez chwilę, poczym oderwał się od jego ust i uniósł się na moment, by sięgnąć po butelkę z balsamem.
- Mam nadzieję, że się nada i cię nie podrażni… - powiedział cicho, czułym i ciepłym tonem.
Reita spojrzał na niego trochę nieprzytomnie. Uśmiechnął się tylko lekko, widząc, jak Uruha wylewa na dłoń dość sporą ilość pachnącego migdałami płynu i rozsmarowuje ją na swoim członku. Basista przyjrzał mu się uważnie. Chcąc nie chcąc, musiał w końcu dojść do wniosku, że jego własny penis nie jest wcale taki duży. Może nawet nie był przeciętny. A może to jednak Uruha był ponad średnią? W końcu był wysoki…
Gitarzysta odstawił butelkę. Na dłoni w dalszym ciągu miał trochę balsamu. Powrócił do poprzedniej pozycji, między nogami basisty. Reita instynktownie rozłożył je szerzej. Normalnie chyba by nawet nie pomyślał, by kiedykolwiek dopuścić do takiej sytuacji, ale teraz cała jego męska duma zniknęła; potrzeba bliskości i procenty skutecznie ją stłumiły. Reita obserwował Uruhę z pod przymrużonych powiek. Mężczyzna usiadł wygodnie i skupił swój wzrok na punkcie znajdującym się między nogami basisty. Po kilku sekundach Reita poczuł coś twardego i śliskiego, wsuwającego się powoli do jego wnętrza. Odruchowo zacisnął mięśnie.
- Akira… - usłyszał ciepły, uspakajający głos Uruhy. - Rozluźnij się, bo inaczej będzie bolało…
Reita bez słowa postarał się skorzystać z rady. Palec gitarzysty wsunął się głębiej, po chwili się poruszył. Basista jęknął cicho. Po chwili poczuł drugi palec dołączający do pierwszego. I trzeci. To przestawało być miłe.
- Uru… masz grube palce… - mruknął ni to stwierdzając fakt, ni to skarżąc się.
Uruha nie odpowiedział mu nic. Zamiast tego poruszył dłonią kilkakrotnie, trafiając w odpowiedni punkt. Reita otworzył oczy szeroko i niemalże zachłysnął się powietrzem. Jego biodra instynktownie uniosły się w górę. Gitarzysta uśmiechnął się z satysfakcją. Zanim Reita zdążył dojść do siebie po tym nagłym ukłuciu rozkoszy, poczuł jak palce Uruhy opuszczają jego ciało, a na ich miejsce trafia coś sporo większego i bardzo twardego. Gitarzysta wsuwał się w ciało przyjaciela z dużym oporem. Tak. Reita nigdy przedtem nie robił tego w ten sposób. Uruha właśnie odbierał mu dziewictwo. Ta myśl wysoce podniecała gitarzystę, ale wiedział on też, że musi być delikatny. Skrzywdzenie Reity to naprawdę ostatnia rzecz, jakiej by chciał.
Twarz basisty wykrzywił grymas bólu. Według niego, Uruha był zdecydowanie za duży.
- Kouyou… to… to bo… AAAH! - ciało Reity wygięło się w łuk, kiedy jego partner jednym, szybkim ruchem wbił się w jego ciasny, niezbyt dobrze rozciągnięty otwór. Ból jednak niemal od razu przeszedł w przyjemność, gdyż Uruha miał to szczęście, że znów trafił w prostatę. Gitarzysta nie czekał długo. Po krótkiej chwili zaczął poruszać biodrami najpierw wolniej, później nieco przyspieszając. Reita uniósł się lekko ku górze, uginając nogi w kolanach i wspierając się o łóżko. Dyszał ciężko i cicho pojękiwał z każdym pchnięciem Uruhy. Gitarzysta siedział na kolanach, wyprostowany, z dłońmi zaciśniętymi na pośladkach Reity. Jego przyjaciel nie ważył dużo, więc gitarzysta miał w ten sposób możliwość częściowego sterowania ułożeniem jego bioder. Ciasnota i ciepło wnętrza basisty niemal doprowadzały go do szaleństwa. Wiedział, że nie wytrzyma długo. Reita zacisnął dłonie na pościeli, zamknął oczy.
- Tak… Uruha! U…Uru… - jęczał cicho - Mocniej… Możesz mocniej…
Uruha posłuchał. Przyspieszył nieco i począł wbijać się w basistę z większa siłą. Reita już niemal krzyczał. Jednał z dłoni zaczął masować własną męskość. Ściskał ją i przesuwał dłonią po całej jej długości, jęcząc to pseudonim gitarzysty, to jego prawdziwe imię. Jego podniecenie było ogromne, jednak nie był w stanie się spełnić. Za każdym razem, kiedy myślał, ze jest już blisko, fala rozkoszy cofała się, pozostawiając tylko ból. Uruha nie miał za to żadnego problemu. Po niedługim czasie jęknął gardłowo i doszedł obficie, zalewając nasieniem rozgrzane wnętrze ciała Reity.
- Akira… - szepnął czule, pochylając się nad basistą i całując go ciepło. - Mój skarbie…
Reita nie miał już siły nawet odpowiedzieć na pocałunek. Mruknął coś niezrozumiałego i potarł nosem policzek Uruhy. Alkohol zamroczył go już całkowicie. Nie czuł nóg, ani dłoni. Czuł jedynie tępy ból w okolicach miednicy i wyżej. Zdecydowanie, bolał go też żołądek i zapewne basista zwymiotowałby, gdyby nie to, że całkowicie stracił przytomność. Ostatnie co zarejestrował to głośny trzask łóżka i zatroskany głos Uruhy, pytający, czy aby na pewno nic mu nie jest. Reita już nie odpowiedział.



* * *


Reita obudził się z potwornym bólem głowy. Jęknął cicho i dopiero po chwili otworzył oczy. Widział nad sobą jedynie biały sufit. Na dodatek nie był do końca pewien gdzie jest i dlaczego. Pamiętał, ze grał i pił z Uru… Ale co było potem? Basista podniósł się powoli do pozycji siedzącej. Kołdra okrywająca jego ciało zsunęła się w dół, odsłaniając tors i brzuch. Chłodne powietrze z uchylonego okna przyjemnie chłodziło rozgrzana skórę. Po chwili Reita stwierdził, że jednak nie tylko głowa go boli. W zasadzie to był cały obolały, włącznie z żebrami i kością ogonową. Rozejrzał się po pokoju. Tak, nadal był w mieszkaniu Uruhy, a dokładniej w jego sypialni. Właściciela nie było w zasięgu wzroku. Był za to elektroniczny budzik, wskazujący godzinę 12:44. Reita spróbował wstać. Kiedy postawił nogi na podłodze, z przerażeniem stwierdził, że jest całkiem nagi. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegokolwiek do ubrania. Nie pamiętał nic, i bał się nawet myśleć, co mogło dziać się w nocy. Podniósł się z łóżka i pochylił się, by sięgnąć po leżące na ziemi ubrania, bez wątpienia należące do niego. W tym momencie drzwi sypialni otworzyły się i do pokoju wkroczył Uruha, ubrany jedynie w czerwone bokserki i dzierżący w dłoni kubek gorącej, parującej kawy. Reita podskoczył jak oparzony, upuszczając trzymaną w dłoni koszulkę i rzucając się w stronę łóżka. Kiedy spoczął na nim, okryty szczelnie kołdrą, pomyślał, że przecież mógł zasłonić się t-shirtem, a nie uciekać. Jego twarz pokrył wyraźny rumieniec.
- U-Uruha… - mruknął nieśmiało, nie patrząc na przyjaciela. - mogłeś zapukać…
Gitarzysta wzruszył ramionami.
- Po pierwsze, jestem u siebie. Po drugie, myślałem, że spisz. A poza tym, to przyniosłem ci kawę. - wyjaśnił Uru. - Jak się czujesz?
Reita nie wiedział, co odpowiedzieć. Nadal siedział nieruchomo na łóżku ze spuszczoną głową i szczelnie owinięty kołdrą. W końcu odważył się podnieść wzrok. Uruha pochylał się nad nim i wyglądał na naprawdę zmartwionego.
- Wypij, póki jest ciepła. Dobrze ci zrobi.
Reita wyciągnął ręce po kubek. Już po chwili powoli siorbał życiodajny płyn, przyjemnie rozgrzewający jego ciało. Musiał przyznać, że Uruha doskonale trafił w jego gust. Kawa była naprawdę pierwszorzędna.
Gitarzysta wyszedł z pokoju i po chwili wrócił do niego z własnym kubkiem. Usiadł w nogach łóżka i począł wpatrywać się w Reitę z troską w oczach. Kawa w jego kubku stygła, nie upił z nawet łyka. Basista spojrzał na niego pytająco.
- Coś nie tak? - spytał.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie… - powiedział cicho Uruha. Nadal nie spuszczał wzroku. Patrzył prosto w oczy Reity. - Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?
On wie, pomyślał Reita. Doskonale wie, co się działo w nocy i temu pyta. I wygląda przy tym tak, jakby to było cos naprawdę niedobrego… co ja, przez balkon wypadłem?
- No… Nie bardzo. Wszystko mnie boli… - Reita zapił słowa gorzkim płynem. - Mam nadzieję, że powiesz mi, dlaczego.
Tym razem to Uruha się zarumienił. Ale mimo to nie spuścił wzroku.
- Nie do końca wiem dlaczego. My… - zaczął, ale nie był w stanie dokończyć.
Reita patrzył na niego z lekkim niedowierzaniem, którego nie był w stanie ukryć mimo, że usilnie próbował.
- No… Przespaliśmy się. Po prostu. Ty… byłeś pijany, ja z resztą też… Pamiętasz?
Do tej pory Reita nie pamiętał. Ale słowa Uruhy powoli zaczynały odświeżać mu pamięć. Przed oczami stanęła mu jego twarz, wyrażająca stan wysokiej ekstazy. Nie, to nie był sen. Reita rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok powędrował w stronę szafki nocnej. Kremowa, plastikowa butelka. “Balsam do ciała” - głosił napis na niej. Oczami wyobraźni ujrzał swojego najlepszego przyjaciela, wylewającego kosmetyk na dłoń, a później… Nie, to nie była wyobraźnia. To było całkiem wyraźne wspomnienie. Reita spojrzał na Uruhę. Gitarzysta patrzył na niego smutno. Wyglądał jak psiak, który właśnie coś przeskrobał.
- Przepraszam… Przepraszam cię… - powiedział cicho. - Ale wiedz, ze nie zrobiłbym tego, gdybyś choć raz zaprotestował. Chciałeś mnie Reita, prawda?
- Uruha… Proszę. Nie mówmy o tym… - odparł basista, spuszczając wzrok i skupiając go na kubku z kawą. - I błagam cię, na boga, nie mów o tym nikomu…


* * *


Ostatnio zmieniony przez reiki dnia Czw 0:49, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Pią 22:55, 11 Wrz 2009    Temat postu:

- I tak po prostu dał ci dupy? - Aoi zwyczajnie niedowierzał. On i Uruha siedzieli w opustoszałej sali prób, na kanapie. Palili papierosy i rozmawiali w oczekiwaniu na pozostałych członków zespołu. Menadżer i Kai wyszli po jakieś papiery, Reita jeszcze nie dotarł, a Ruki i tak miał się spóźnić.
- No wiesz, nie tak po prostu… spił się. Wiesz, jaką ma słaba głowę. - wyższy gitarzysta zaciągnął się głęboko. - Poza tym, przecież widzisz, jakie ma ostatnio problemy z Rukim. On się przy nim wykończy…
- Uważasz, ze mógłbyś się nim lepiej zaopiekować, czy co? - Aoi uśmiechnął się z rozbawieniem, wydmuchując dym kącikiem ust. - Chyba było by ci to całkiem na rękę, gdyby został z tobą, co?
- Rei tego potrzebuje, ja to wiem. Przecież wiesz, jak było z jego ojcem, nie? A Ruki jest ostro pokręcony, delikatnie mówiąc. Chyba sam wymaga opieki. I to chyba nawet specjalnej opieki…
- Kto wymaga specjalnej opieki?
Uruha aż podskoczył na dźwięk głosu Reity gdzieś za swoimi plecami. Obejrzał się, blady jak ściana.
- Aa… A taki nasz wspólny znajomy… - wyjaśnił krótko, nie chcąc przyznawać się do obgadywania kolegów. W tym momencie do sali wkroczył Ruki, rzucając im krótkie “Hej!” i idąc od razu na drugi koniec sali, gdzie zostawiał zwykle swoje rzeczy.
- O wilku mowa… - mruknął Aoi, nie zauważając, że w ten sposób psuje kłamstwo kolegi.
- …a tu wchodzi krowa. - podsumował Reita, posyłając wokaliście wrogie spojrzenie. Ruki nawet tego nie zauważył. Uruha zmierzył podobnym spojrzeniem drugiego gitarzystę, który tylko zaśmiał się niewinnie.
- Spoko, Uru. Ja też myślę, ze to palant. - powiedział cicho basista, nadal patrząc na Rukiego, który odwrócił się na moment w jego stronę i złożył usta w dzióbek jak do całusa. Reita pokazał mu środkowy palec. Aoi i Uruha obserwowali tą niema wymianę argumentów z lekkim niepokojem. Awantura wisiała w powietrzu. Ruki zrobił zaskoczoną minę, zamrugał oczami. W tym momencie do sali wszedł menadżer, a za nim Kai. Obaj usiedli przy stole i przywołali wszystkich do siebie. Ruki i Reita nawet na siebie nie patrzyli. Menadżer przyniósł wstępny grafik na następne pół roku. Zaczęła się dyskusja na tematy typu co, gdzie i kiedy. Rozmowa przebiegała kulturalnie, aż do momentu, kiedy Reita ostro skrytykował pomysł Rukiego na zmianę klubu, w którym mieli grać.
- Po jaką cholerę ci klub, który różni się od tamtego tylko tym, że ma balkon? Tam nawet nie ma większej ilości miejsc, tam jest tylko ten zasrany balkon! Sam tam wleziesz i będziesz próby oglądał? - warknął basista, przerywając z resztą dłuższą wypowiedź Rukiego. Wokalista popatrzył na niego naprawdę szczerze zaskoczony.
- Po to, że można tam umieścić dodatkowe reflektory… - odpowiedział tonem, jakby to było całkiem oczywiste dla wszystkich. Siedzący tuz przy Rukim perkusista pokiwał głowa na znak, że się z nim zgadza.
- Diva… - mruknął pod nosem Reita. - Phh, reflektory…
- Co powiedziałeś? - Ruki uniósł się lekko na krześle, nachylając się przez stół w stronę basisty.
Reita uniósł głowę.
- Powiedziałem, że jesteś divą i zasranym egoistą na dodatek. - warknął blondyn, tym razem dużo głośniej.
Kai spojrzał na Reitę nieco karcącym wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, ale uniemożliwił mu to Ruki. Zerwał się z krzesła, zaciskając delikatne, niemal chłopięce dłonie w piąstki.
- Odwołaj to… - powiedział cicho. Jego głos brzmiał tak, jakby wokalista miał zaraz wybuchnąć.
- Nie, nie odwołam. Jesteś divą, wszyscy to widzą. A ty widzisz tylko czubek własnego nosa. I dlatego też jesteś cholernym egoistą. I na dodatek nie potrafisz spojrzeć prawdzie prosto w oczy.
- Sam jesteś divą i egoistą, pieprzony skurwysynu!! - krzyknął nagle wokalista, niemalże plując na Reitę, siedzącego centralnie naprzeciw niego.
Tego było za wiele. Basista wstał gwałtownie i już po chwili był po drugiej stronie stołu. Ruki o dziwo nie usunął się, a wręcz przeciwnie - uderzył pierwszy. Pchnął Reitę otwartą dłonią w ramię.
- Wypierdalaj z tego zespołu! - warknął.
- Sam się wynoś, gówniarzu! - usłyszał w odpowiedzi. Reita popchnął wokalistę na ścianę i już miał go uderzyć, kiedy Kai stanął pomiędzy nimi, zmuszając Reitę do odsunięcia się przynajmniej o krok.
- Uspokójcie się! - krzyknął gniewnie. - Co wam odbiło? Jak macie jakieś prywatne sprawy między sobą, to może je wyjaśnijcie po zebraniu, co? A nie rzucacie się sobie do gardeł o byle co…
Reita nadal patrzył na Rukiego dosyć gniewnie. Za to wokalista po prostu zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Nikt nie próbował go zatrzymywać. Uruha mógłby przysiąc, że widział w jego oczach łzy. Drzwi trzasnęły, zapadła cisza. Aoi pierwszy ruszył z powrotem do stołu. Kiedy już wszyscy usiedli, menadżer wziął kartkę z rozpiską klubów i wrócił do jej odczytywania.
- Następny klub mamy w…
- Przepraszam? - przerwał mu Reita niespodziewanie. - Wracając do Niigaty… Weźmy ten klub z balkonem.
Reszta zespołu popatrzyła na niego z lekkim zaskoczeniem, po czym przytaknęła. Uruha tylko westchnął, kręcąc głową. Reita spojrzał na niego smutno i wzruszył ramionami robiąc minę w stylu “To nie moja wina.”
Po zebraniu i próbie (która odbyła się bez wokalisty, który najwyraźniej nie zamierzał wrócić i na dodatek miał wyłączony telefon), Reita zagadał do Uruhy, składającego właśnie sprzęt.
- Uruha… Możemy pogadać? - zaczął niepewnie.
- No jasne, zawsze. - gitarzysta rzeczywiście zachowywał się tak, jakby nie zdarzyło się między nimi nic nieodpowiedniego. - O czym chcesz pogadać?
- Wiesz o czym… a raczej o kim. - wyjaśnił Reita pokrętnie. - Ale nie tutaj. Chodźmy do bufetu.
Uruha skinął głową, na znak, że się zgadza. Kiedy byli już w bufecie PSC i przekonali się, że o tej porze raczej nikt niepożądany nie będzie im przeszkadzał, Reita znów zaczął rozmowę.
- Słuchaj Uru… mogę mieć do Ciebie małą prośbę?
- Hm? - Uruha słuchał uważnie, mimo iż jego wzrok skupiony był na menu rozłożonym przed nim na stoliku. - Wal śmiało. A, i powiedz mi czy wolisz tenpurę z kalmarami czy krewetkami?
- Z krewetkami… - Reita westchnął. Naprawdę, było mu obojętne co zje. Mógł nawet nie jeść nic. - Uruha… Mógłbyś pojechać dzisiaj do Rukiego?
Gitarzysta spojrzał zaskoczony na przyjaciela.
- Ale… Po co mam do niego jechać? - zapytał, odkładając kartę dań. - Odniosłem wrażenie, że nie potrzebuje dziś niczyjego towarzystwa…
- I zapewne masz rację, ale mimo to martwię się o niego. Nie chcę, żeby zapijał się sam w pustym mieszkaniu.
Reita patrzył na kolegę z zespołu błagalnym wzrokiem. Uruhy to specjalnie nie wzruszyło. Nie chciał się więcej mieszać w to, co jest pomiędzy basistą i wokalistą. Nadal nie chciał się przyczyniać do rozpadu ich związku, chociaż ostatnia rozmowa z Aoim uświadomiła mu, że właśnie to robił, i to chyba z niezłym skutkiem.
- Jeśli się martwisz, to sam do niego jedź. Dlaczego wysyłasz mnie? To ty się z nim pobiłeś, nie ja. I to twój kochanek…
Reita tylko westchnął i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Myślisz, że mnie wpuści?
- Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz. I nie rzucaj się znów na niego… - poradził Uruha. - To go naprawdę boli. Myślę, że on jednak nie ma nikogo na boku. A jeśli podejrzewasz, że ma, to go po prostu o to zapytaj. I nie baw się z nim w kotka i myszkę, jak dotąd. W ten sposób niczego nie wyjaśnisz.
Gitarzysta podniósł wzrok na znajomą kelnerkę, która właśnie podeszła do stolika i czekała na zamówienie, miło się uśmiechając.
- Dla mnie ika tenpura. Dla Rei…
- Dla mnie nic. - Przerwał mu basista, wstając od stolika. - Ja muszę już jechać, mam pilne spotkanie.
Basista zabrał swoją torbę i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia. Uruha odprowadził go wzrokiem, smutno się uśmiechając.
- Coś do picia, Uruha-san? - zagadnęła kelnerka ponownie.
- Nie, ja też zrezygnuję. Wydaje mi się, że też musze coś załatwić.


* * *


Ruki jednak otworzył. Stanął w drzwiach swego mieszkania ubrany jedynie w ciemnoczerwony szlafrok, zmierzył swego gościa chłodnym wzrokiem, po czym gestem zaprosił go do środka, wzdychając przy tym ze zrezygnowaniem.
- Skoro już musisz, to wejdź… Ale masz góra dziesięć minut. A poza tym, to i tak mnie obudziłeś.
Basista wszedł, przyglądając się Rukiemu uważnie. Szybko się zorientował, że słowa wokalisty były kłamstwem, gdyż wyglądało na to, że Ruki przed chwilą wyszedł z kąpieli. Jego włosy były nadal mokre i potargane, a Reita nie sądziłby jego koi kładł się do łóżka, uprzednio nie wysuszywszy głowy do końca.
Ruki zniknął w kuchni, Reita natomiast udał się do salonu. Od wejścia do mieszkania wokalisty nie wypowiedział jeszcze ani jednego słowa. Po chwili Ruki pojawił się w pokoju, w którym siedział basista, niosąc dwa kubki gorącej herbaty. Jeden z nich postawił przed Reitą.
- Po co przylazłeś? - spytał szorstko, siadając na kanapie, ustawionej naprzeciwko fotela zajmowanego przez Reitę. W ten sposób oddzielał ich stolik.
- Pogadać, to chyba jasne… - mruknął starszy mężczyzna. Co chwilę zerkał na Rukiego, ale jakoś nie był w stanie spojrzeć mu w oczy i wytrzymać ten lodowaty wzrok.
- A mamy o czym? - usłyszał w odpowiedzi.’
- Tak.. Słuchaj, Ruki. Ja… chciałem cię przeprosić. Sorry za ten wyskok. - zaczął basista niepewnie.
- No, i co jeszcze?
Niemal szyderczy ton głosu Rukiego wcale nie pomagał Reicie się wysłowić.
- No… pogadać, tak ogólnie. Zapytać cię o coś… Ale głównie chciałem przeprosić, nie powinienem cię tak atakować. I wzięliśmy jednak ten klub, który chciałeś… Przepraszam…
Ruki westchnął ciężko i sięgnął po leżące na stoliku papierosy i zapalniczkę. Zapalił jednego i po chwili wahania poczęstował też Reitę. Basista wziął papierosa, Ruki podał mu ogień. Milczeli przez dłuższą chwilę, paląc i nie patrząc na siebie. Reita zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze zrobił przychodząc tutaj. Ruki nie wyglądał na zadowolonego z tego powodu. Przynajmniej do tej pory.
- Okej, nie ma o czym mówić. - mruknął, zatrzymując pusty wzrok na leżącej na stoliku, różowej zapalniczce. Zaciągnął się jeszcze kilka razy, poczym zgasił papierosa w popielniczce. Uzbierała się tam już całkiem spora kupka petów. Reita pomyślał, że Ruki pewnie opróżnia ją przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Jakoś nigdy nie zwrócił na to większej uwagi i tym razem obiecał sobie, że kiedyś to sprawdzi. Jeśli jeszcze będzie miał okazję.
Wokalista spojrzał na niego ciepło i lekko się uśmiechnął. Nie był to jednak wesoły uśmiech.
- Nie gniewam się już, wszystko w porządku…
- Nie Ruki, nie jest w porządku. - Reita patrzył prosto w ciemne oczy swego koibito. - Musimy porozmawiać. Powiedz mi proszę, dlaczego mnie unikasz?
Ruki zmieszał się nieco i spuścił wzrok.
- Ja… wcale cię nie unikam! Mam dużo spotkań i w ogóle… - powiedział cichym głosem.
- Unikasz, Ruki, przecież nie jestem ślepy ani głuchy. Telefonów też nie odbierasz. Po prostu mnie unikasz.
Wokalista nie mówił nic przez dłuższa chwilę. Sięgnął po kolejnego papierosa.
- Tak, Akira. Unikam cię. Mam cię dość.
Te słowa były dla Reity niczym celnie wymierzony policzek. Spojrzał na Rukiego z niedowierzaniem. Kompletnie zaniemówił. Ruki zaciągnął się głęboko i kontynuował, znów starając się uniknąć wzroku basisty.
- Ale nie tak całkiem, tylko trochę! - próbował się tłumaczyć. - Ja po prostu chciałem na jakiś czas odpocząć od ciebie, zobaczyć jak to jest bez ciebie i w ogóle… Ale…
- Ruki!! - Reita starał się uspokoić. Znów miał ochotę przywalić wokaliście prosto w twarz, ale powstrzymywał się od tego całkiem skutecznie. - Mogłeś mi chociaż powiedzieć! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Przecież mogliśmy porozmawiać o tym… Na spokojnie.
- Reita, z tobą się nie da spokojnie… - powiedział Ruki cicho. - Bałem się mówić ci co zamierzam, bo zaraz byś się na mnie wydarł. A ja nie chcę się z Tobą kłócić. Po prostu chciałem od ciebie odpocząć, mam prawo. Nie jestem twoją własnością.
Ruki wyglądał na dość roztrzęsionego. Popiół z trzymanego przez niego papierosa spadł na blat stolika, tuż obok miejsca, w które powinien trafić. Wokalista zaklął cicho i zamiast pozbierać popiół, przykrył go popielniczką.
- Później sprzątnę… - mruknął, jakby sam do siebie.
Starszy mężczyzna patrzył na niego z nieukrywaną złością. Zbulwersowało go zachowanie Rukiego. Zabolało go trochę stwierdzenie wokalisty, że nie jest on własnością Reity. To zupełnie tak, jakby Ruki zarzucał swemu koi, że go ogranicza, albo odbiera mu wolność. Basista wcale tak nie uważał. Na dodatek, nadal kompletnie nie rozumiał, dlaczego Ruki traktował go tak chłodno przez ostatni tydzień. Nie docierało do niego, że to on sam mógł popełnić jakiś błąd. Obwiniał jedynie wokalistę, a jego zachowanie uznał za kolejny, niepotrzebny kaprys.
- Ruki! - odezwał się w końcu, unosząc głos. - Nie bądź dziecinny, przecież ja nie gryzę!
Niższy mężczyzna go zignorował. Wciąż patrzył gdzieś na bok, leniwie palił papierosa. Założył nogę na nogę, odkrywając zgrabne kolano. Reita mimowolnie zatrzymał na nim wzrok.
- Za dwa dni wyjeżdżam. Tydzień wolny od pracy spędzę sam. Lecę na Hawaje. I nawet nie próbuj mnie przekonać, żebym cię zabrał, albo żebym został. Potrzebuję samotności, Akira. Mam ciebie za dużo. Dużo za dużo.
Reita nie wierzył własnym uszom. Wpatrywał się w swojego kochanka i nie wiedział, co ma powiedzieć. Już nawet nie chciał się o nic kłócić. Wiedział, że Ruki i tak nie zmieni zdania. Wokalista potrafił być uparty, czasami nawet bardziej niż Reita.
- I tak po prostu… Zostawisz mnie na tydzień? Chcesz mnie za coś ukarać w ten sposób, czy co? - zapytał basista.
Nadal nie rozumiał i nawet nie chciał rozumieć toku myślenia Rukiego. Nie docierały do niego argumenty, jakie ten wysuwał. Miał wszystkiego dosyć i już nawet nie chciał zastanawiać się nad sensem całej tej sytuacji.
- Powiedziałem ci, dlaczego to robię. Nie zrywam z Tobą, Reita. Po prostu biorę sobie od ciebie wolne… I tyle. A teraz proszę, wyjdź. Już porozmawialiśmy.
Reita wstał bez słowa. Spojrzał na Rukiego z wyrzutem, ale nie mówił nic. Miał definitywnie dość. Może w innej sytuacji by walczył, wykłócał się o swoją rację, ale nie teraz. Jeśli Ruki uznał, że ma dość, to w porządku, niepotrzebny już Suzuki Akira zejdzie mu z drogi, choćby na zawsze. Dla basisty wyjazd Rukiego nie oznaczał przerwy. Oznaczał raczej koniec.
Ruki nawet nie odprowadził go do drzwi. Rzucił tylko krótkie “do zobaczenia”. Reita nie odpowiedział mu na głos. Szepnął jedynie “żegnaj” i wyszedł z mieszkania, zastanawiając się, jak długo wytrzyma, zanim tu wróci. Wsiadał do samochodu nadal wściekły i całkiem nieświadomy, że po drżących policzkach jego kochanka spływają właśnie słone łzy.


* * *


Reita jechał przed siebie, nie zastanawiając się nawet, czy jedzie do domu, czy w całkiem innym kierunku. Muzyka w samochodzie grała wyjątkowo głośno, zupełnie, jakby basista chciał za jej pomocą zagłuszyć własne myśli. Nie chciał już myśleć o Rukim, ani o tym, co miało miejsce w jego mieszkaniu. Wokalista wystawiał cierpliwość swego kochanka na ciężką próbę. Reita czuł, że jej nie przejdzie. Miał wrażenie, że nawet nie ma już o co walczyć. Nie zapytał wokalisty o to, o co chciał go zapytać, ale to nie miało już żadnego znaczenia. Jeśli Ruki nie chciał go widzieć, to proszę bardzo. Jeśli to dlatego, że kogoś sobie znalazł, to tym bardziej - basiście było wszystko jedno. Jeśli Ruki tak bardzo chce wolności, to proszę bardzo. Reita nie zamierzał mu już wchodzić w drogę.
Skończył się jeden utwór, zaczął się następny. Piosenka wcale nie pomagała basiście się uspokoić. Jedynie wywołała u niego nagły skurcz żołądka i przełyku. Reita pociągnął nosem i otarł oczy. Nie, nie będzie płakał. Przecież nie ma za czym, a poza tym, faceci nie płaczą.
Basista pogłośnił muzykę, mimo, że tekst piosenki boleśnie sprowadzał go na ziemię. Tak, łatwo się zakochać. Tylko co potem?


It’s easy to fall In love
When you’re on your luck you know you’re done
And the last kiss had a foolish cause
Now your tired eyes could only haunt
There ain’t no easy way, no there easy way out…


* * *


Uruha siedział w samochodzie zaparkowanym na podziemnym parkingu dużego apartamentowca. Radio było ściszone do minimum, w samochodzie panowała niemal całkowita ciemność. Gitarzysta wpatrywał się w wyświetlacz komórki. Po raz kolejny wybrał numer, pod który od dłuższego czasu próbował się dodzwonić. Na ekranie zamigotała ikonka zwiastująca próbę połączenia. Uruha przyłożył telefon do ucha. Czekał cierpliwie, wsłuchany w sygnał. Tym razem także odpowiedziała mu poczta głosowa. Nie nagrał się. Zatrzasnął klapkę telefonu i odłożył go na bok. Postanowił poczekać jeszcze trochę.


* * *


Dochodziła trzecia. Reita postanowił wracać do domu. Niemal zasypiał za kierownicą. Radio grało nadal, nie pozwalając mu na utratę świadomości. Basista czuł się okropnie. Niemal całą noc spędził jeżdżąc po mieście. Bolała go głowa i brzuch. Znał swój organizm na tyle, że mógł z pewnością stwierdzić co było tego przyczyną. Był zmęczony i zestresowany. Zamartwiał się, bał się, wręcz panikował. Kilka razy chciał już zawrócić i jechać do mieszkania Rukiego, przeprosić go, porozmawiać. Był jednak przekonany, że to i tak by nic nie dało. Poza tym, honor nie pozwalał mu wrócić. Mimo, że Reita kochał swego koi nad życie, był zbyt dumny by błagać go o odwołanie wyjazdu. Po prostu nie potrafił tego zrobić.
Basista po niedługim czasie dotarł do dzielnicy, w której mieszkał. Skręcił w odpowiednią ulicę i po chwili zjechał na podziemny parking pod odpowiednim budynkiem. Zatrzymał się i wysiadł z auta. Zamknął samochód i szybkim krokiem ruszył do windy. Nagle usłyszał za sobą odgłos kroków. Ktoś szedł za nim bardzo szybko, po chwili zaczął biec. Reita obejrzał się gwałtownie w momencie, kiedy czyjaś silna ręka chwyciła go za ramię.
- Reita, stój, to ja! - Uruha odchylił się do tyłu widząc, że jego przyjaciel najwyraźniej zamierzał się bronić przed niespodziewanym atakiem. - To tylko ja!
Reita zamrugał parę razy z niedowierzaniem. Miał minę, jakby zobaczył co najmniej ducha Sida Viciousa.
- U… Uru? Co ty tutaj robisz o trzeciej nad ranem? - zapytał, nadal wpatrując się w przyjaciela zdziwionym wzrokiem. - Stało się coś?
- Nie, nic się nie stało. Martwiłem się po prostu o ciebie. Nie odbierałeś telefonu, więc przyjechałem. - wyjaśnił Uru z delikatnym, niewinnym uśmiechem.
Reita sięgnął po telefon, który miał w kieszeni kurtki. Faktycznie, Uruha dzwonił do niego kilkakrotnie, jednak basista nie usłyszał dzwonka, zapewne przez głośną muzykę w samochodzie.
- Gomene, nie słyszałem. - powiedział, nadal wpatrując się w wyświetlacz komórki. Po chwili schował ją z powrotem. - Wejdziesz? - Zapytał z lekkim uśmiechem. Uruha tylko skinął głową i także się uśmiechnął.
Wsiedli razem do windy i już po kilku chwilach byli w mieszkaniu Reity. Basista zaprosił Uruhę do salonu, sam zaś przyniósł z kuchni butelkę whisky i dwie szklanki. Uru siedział rozwalony na kanapie i przyglądał się, jak jego przyjaciel napełnia szklanki bursztynowym alkoholem.
- Byłeś u Rukiego, prawda? - zaczął rozmowę, kiedy tylko Reita usiadł obok niego na kanapie. - Rozmawiałeś z nim?
- Tak, byłem i nie, nie rozmawiałem. Tylko wszedłem i wyszedłem. - Burknął basista ironicznie, zapalając papierosa. - Jasne, że rozmawialiśmy. Ruki dał mi łaskawie jakieś dziesięć, może piętnaście minut. Potem mnie wyrzucił.
Uruha słuchał przyjaciela, popijając alkohol leniwie. Po chwili też zapalił, częstując się z leżącej na stole paczki Reity.
- Nie lubię Mild’ów… - mruknął pod nosem, zaciągając się. Reita rzucił mu krótkie, pobłażliwe spojrzenie. Uruha uśmiechnął się na swój głupawy, kaczy sposób. - Mów dalej, słucham cię. - Zachęcił przyjaciela. Reita westchnął cicho.
- Okej… - mruknął. - I nie zapytałem go o nic… W zasadzie to on głównie gadał, jak to ma mnie dosyć i takie tam. A na urlop leci na Hawaje. Coś czuję, że właśnie rozleciał mi się związek…
Uruha pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Nie wiedział, czy ma płakać czy śmiać się z takiego obrotu spraw. Nie chciał, żeby Reita cierpiał, ale nie był też w stanie przyznać się przed samym sobą, że się nie cieszy. Chciał mieć basistę blisko siebie, a wyglądało na to, że właśnie miał szansę na zatrzymanie go przy sobie. Skoro Ruki go już nie chciał…
- Nie martw się, Akira. Nie ma powodu. Nie wiem, co Rukiemu odbiło, ale przecież nie na nim kończy się świat… - powiedział cicho, patrząc na Reitę ciepłym, pełnym uczucia wzrokiem. - Może tak po prostu miało być? Jeśli rozmowa nie przyniosła żadnego skutku, to chyba pozostaje ci czekać, albo pogodzić się z tym, co się stało. - mówiąc to, gitarzysta odwrócił wzrok w stronę okna.
Niebo jaśniało, wśród obłoków było jeszcze widać bladą tarczę księżyca. Uruha pomyślał, że pozostałą część ich zespołu pewnie jeszcze smacznie śpi, a niedługo wstanie, by udać się do siedziby PSC i rozpocząć kolejny dzień pracy. Gitarzysta wcale nie miał ochoty pojawiać się na próbie. Na pewno nie dziś.
Reita zgasił papierosa i przysunął się bliżej Uruhy. Powoli i delikatnie objął go ramieniem. Wyższy mężczyzna spojrzał na niego, próbując ukryć gwałtowną falę radości, która zalała jego serce. Basista przyciągnął przyjaciela do siebie i pocałował go głęboko, zamykając oczy i zatracając się całkowicie w tym uczuciu. Uruha wplótł palce we włosy Reity, pogłębiając pocałunek.
Gdzieś po drugiej stronie miasta, na balkonie jednego z wielu szarych budynków siedział samotnie młody mężczyzna, wyglądający, jakby nie spał co najmniej od tygodnia. Nikt, widząc go, nie powiedziałby, że tak wygląda wokalista zespołu będącego numerem jeden Japońskiej sceny rockowej. Niedbale przewiązany szlafrok, czerwone, zapłakane i na dodatek podkrążone oczy, do połowy opróżniona butelka drogiego wina na stoliku obok i kolejny, nie wiadomo który tego dnia papieros w dłoni.
- To tylko tydzień… - szepnął, wpatrując się w ledwo widoczny na tle porannego nieba księżyc. - Tylko tydzień, a zatęsknię za tobą tak bardzo, że już nic nigdy, przenigdy nie zwątpię w moje uczucia do ciebie… Kocham cię, Akira. Coraz mocniej.


* * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Pią 22:55, 11 Wrz 2009    Temat postu:

Reita przycisnął Uruhę do oparcia kanapy, całując go zapamiętale i jednocześnie usiłując zedrzeć z niego bluzę razem z koszulką. Gitarzysta wsunął mu dłonie pod bokserkę, podtaczając ją do góry. Już po kilku chwilach obaj byli pozbawieni górnych części garderoby. Uruha całował teraz szyję i tors Reity, zostawiając na skórze wyraźne ślady. Nie przejmował się tym, że ktoś może je zobaczyć. Basistę też niewiele to obchodziło. Jego dłonie błądziły gdzieś w okolicach rozporka przyjaciela, by po chwili go rozpiąć i sięgnąć głębiej. Gitarzysta jęknął cicho, czując przez cienki materiał delikatny dotyk dłoni Reity. Basista zawahał się przez krótką chwilę, po czym odważył się jednak wsunąć dłoń pod bieliznę Uruhy. Przez moment pieścił jego męskość dłonią, na co ten odpowiadał gardłowymi pomrukami i cichymi westchnięciami. Po kilku chwilach Reita przestał, cofając rękę i spoglądając na twarz przyjaciela wzrokiem trudnym do określenia.
- Nie chcę tego robić tutaj. - powiedział cicho. Uruha mógłby przysiąc, że głos Reity drżał. - Chodźmy na łóżko… proszę.
Uruha przez kilka sekund wpatrywał się w niego, jakby nie zrozumiał prośby. Dopiero po chwili skinął lekko głową na znak, że się zgadza. To co czuł, było po prostu nie do opisania. Podniecenie i radość rozpierały go od środka, całkowicie zagłuszając resztki sumienia. Reita. Ten Reita. Akira Suzuki. Reirei. Rei-chan… był tu z nim, był jego. Teraz już nic nie mogło im przeszkodzić. Nawet Ruki.
Reita podniósł się leniwie z kanapy i bez słowa ruszył w stronę pokoju, w którym sypiał. Jego łóżko nie było tak duże jak Uruhy czy Rukiego, ale mogło pomieścić dwie osoby. Pokój też nie był duży, ale rozstawione pod ścianami meble sprawiały, ze wyglądał na dość przestrzenny.
Basista wszedł do pokoju i zapalił lampkę wiszącą nad łóżkiem. Uruha wszedł za nim i nawet nie czekał, aż Reita usiądzie. Złapał go w pół i przycisnął usta do jego pełnych, jakże słodkich dla gitarzysty, warg. Basista nie opierał się. Pozwolił wyższemu, by ten położył go na miękkie łóżko i przykrył swym rozgrzanym ciałem. Reita mruknął cicho, gdy poczuł ręce Uruhy rozpinające, a następnie ściągające mu spodnie. Pomógł gitarzyście pozbawić się bokserek, które i tak tylko go uwierały. Uruha rzucił je na podłogę, poczym zajął się przez moment sobą. Zdjął spodnie i bieliznę. Teraz Reita mógł zobaczyć go w całej okazałości i w pełni świadom tego, co widzi. Jego najlepszy przyjaciel, a teraz już nawet kochanek, miał naprawdę wspaniałe ciało. I do tego był nieźle wyposażony. Reita poczuł, ze się czerwieni. Tak, oni naprawdę to robili. Naprawdę miał zamiar kochać się z Uruhą. Tym razem nie był pijany. Tym razem był całkowicie przytomny. I na dodatek chciał oddać się gitarzyście por raz kolejny. Skoro skończył już z Rukim - a raczej Ruki z nim, w mniemaniu basisty - to przecież mógł sypiać z kim chce, prawda?
Uruha ukląkł nad Reitą i pochylił się nad nim, chwytając go dłońmi za nadgarstki. Ręce basisty wylądowały tuż nad jego głową, przytrzymywane przez silne dłonie wyższego mężczyzny. Gitarzysta całował Reitę gorąco, nie dając mu nawet chwili na złapanie głębszego oddechu. Po dłuższej chwili oderwał się w końcu od jego ust i spojrzał na niego namiętnym, pełnym pożądania wzrokiem.
- Mój piękny… - mruknął cicho, pochylając głowę na tyle, by móc dosięgnąć ustami szyi partnera. Reita odchylił głowę w tył, czując ciepły i wilgotny język Uruhy na swojej skórze. Zadrżał.
Gitarzysta niespodziewanie uniósł się, uwalniając nadgarstki Reity i schodząc z niego. Basista patrzył na niego pytającym wzrokiem. Uruha sięgnął do leżących na podłodze spodni i wyciągnął z nich długi, parciany pasek. Reita przyglądał się z zainteresowaniem jego poczynaniom. Wyższy mężczyzna wrócił na łóżko, trzymając pasek w dłoniach.
- Akira? - zapytał niepewnie, rumieniąc się lekko. - Czy… mogę związać Ci tym ręce?
Reita uniósł brwi i zmierzył Uruhę wzrokiem. Gitarzysta już myślał, że zaraz zostanie wyśmiany.
- Jasne. Czemu nie. Jeśli chcesz… - mruknął, nieco zmieszany. Nie spodziewał się, że jego przyjaciel lubi takie zabawy. Zastanawiał się, o ilu z jego preferencji seksualnych będzie jeszcze dane mu się dowiedzieć. Miał nadzieję, że nie wykraczają one za bardzo poza obręb tych typowych, takich jak wiązanie czy użycie rozmaitych zabawek.
Uruha nie czekał dłużej. Ukląkł na brzegu łóżka z paskiem w dłoniach uśmiechnął się lekko do Reity. Basista także usiadł, wyciągając złączone ręce w jego stronę.
- Proszę. Wiąż.
Gitarzysta kilkakrotnie okręcił pasek wokół jego nadgarstków, poczym zapiął go. Nie ściągnął paska zbyt mocno. Reita w każdej chwili mógł się wyswobodzić.
Gdy tylko pasek znalazł się na miejscu swego przeznaczenia, Uruha pchnął Reitę na łóżko i niemal rzucił się na niego, obcałowując jego twarz, usta i szyję. Reita przełożył związane ręce nad jego głową, obejmując go w ten sposób za kark. Oddawał z pasją każdy pocałunek, jaki tylko Uruha składał na jego gorących ustach. Po kilku chwilach, ku zaskoczeniu basisty, wyższy mężczyzna wymknął się z jego objęć i sięgnął do szafki nocnej. Reita obserwował go, zdziwiony. Uru pochylił się na tyle, że mógł dosięgnąć najniższej szuflady. Otworzył ją i wydobył z niej buteleczkę rozgrzewającego, markowego lubrykantu.
- Uru…? Skąd wiedziałeś, że mam coś takiego w szufladzie? - spytał Reita, patrząc na przyjaciela nieco podejrzliwie.
Uruha zaśmiał się krótko.
- No nie mów mi, ze nie zdarza ci się czasem zwalić konia przed snem… Po prostu cię znam, zboczeńcu, i spodziewałem się, że musisz mieć tu coś takiego. - gitarzysta wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - A poza tym, kto normalny trzymałby lubrykant w pierwszej szufladzie… Zawsze trzyma się go w ostatniej, to oczywiste.
Reita popatrzył na Uruhę z nieukrywanym podziwem. Jego przyjaciel wcale nie był taki głupi, na jakiego momentami wyglądał, albo jakiego próbował udawać.
Zanim basista zdążył się zorientować, jego partner już był całkowicie przygotowany do działania. Buteleczka wylądowała na szafce nocnej, tuż obok lampki. Uruha przysunął się do Reity bliżej i pochylił się. Usta miał tuz przy uchu basisty.
- Tyłem do mnie. - polecił, po czym przeciągnął samym koniuszkiem języka po wrażliwym płatku ucha. Reita zadrżał.
- Hai… - szepnął cicho, przełykając ślinę. - Już…
Uruha chwycił basistę za ramiona i nakłonił do odwrócenia się przodem do ściany, a tyłem do niego. Reita chciał oprzeć się dłońmi o łóżko, ale związane ręce dosyć mocno mu w tym przeszkadzały, więc zmuszony był do oparcia się na łokciach, przez co jeszcze bardziej wyeksponował przed gitarzystą tylne i zarazem dolne partie swego ciała. Policzek wtulił w poduszkę. Po kilku chwilach poczuł na swoim biodrze dłoń Uruhy. Gitarzysta gładził go uspakajająco po pośladku. Jego druga dłoń zajęła się czymś innym, a mianowicie przygotowywaniem Reity do tego, co miało się wydarzyć. Długie palce Uruhy zostały wsunięte jeden po drugim w ciasną obręcz mięśni basisty, który zareagował na to cichym jęknięciem i zaciśnięciem zębów. Gitarzysta przez moment delikatnie i niezbyt gwałtownie rozluźniał i rozciągał wejście, po czym cofnął palce.
- Aaah, Kouyou…! - wyrwało się z ust Reity, gdy poczuł twardą męskość Uruhy wbijająca się w jego wnętrze. Gitarzysta nawet nie czekał, aż jego kochanek przyzwyczai się do niezbyt komfortowego uczucia wypełnienia. Niemal od razu zaczął poruszać rytmicznie biodrami, co dość mocno bolało basistę. Reita zacisnął zęby, czekając na mającą nadejść przyjemność. Nie musiał czekać długo - już po chwili Uruha zaczął celnie trafiać w odpowiedni punkt, sprawiając, że Reita niemalże widział przed oczami gwiazdy. Krzyczał i jęczał imię swego przyjaciela raz po raz, wcale nie starając się pohamować, jak to bywało przy Rukim. Uruha także nie starał się być cicho. Pojękiwał, czując niesamowitą przyjemność powodowaną przez ciasnotę i gorąco wnętrza Reity.
Kochali się namiętnie i dziko. Uruha gładził pośladek basisty, co chwilę uderzając go otwartą dłonią. Druga dłoń zaś zajmowała się erekcją Reity, przesuwając się gwałtownie po całej jej długości i pieszcząc ją w rytm pchnięć. Reita doszedł pierwszy. Białe krople nasienia skropiły jasnoniebieską pościel, część z nich spłynęła po dłoni Uruhy, która w momencie wytrysku zatrzymała się niemal przy samej główce penisa basisty. Gardłowy jęk, jaki wydobył się z ust Reity przyprawił gitarzystę o dreszcze. Parę chwil później doszedł i on. Szczytując wysunął się z wnętrza basisty i wytrysnął obficie na jego pośladki. Reita czuł, jak ciepła i lepka substancja spływa w dół po jego udzie. Odwrócił głowę na tyle, że mógł zobaczyć twarz Uruhy. Gitarzysta miał zamknięte oczy, oddychał ciężko. Po chwili spojrzał na Reitę z niemal triumfalnym uśmiechem i niewiele myśląc położył się przy nim. Basista przewrócił się na bok i oswobodził ręce z nadal krepującego je paska. Zamknął oczy. Był skrajnie wyczerpany, ale szczęśliwy. Przynajmniej w momencie, kiedy zasypiał. Jak przez mgłę słyszał skrzypnięcie łóżka, kiedy Uruha wstał, żeby zgasić światło. Niedługo potem zasnął twardym snem.


* * *


Dochodziła czternasta, kiedy Ruki w końcu zdołał dotrzeć do siedziby PSC. W drodze do pracy zastanawiał się, co powie managerowi. W końcu wypadało się jakoś wytłumaczyć. Sześć godzin spóźnienia to nie pięć, czy dziesięć minut.
Wokalista wszedł do sali prób. Zaskoczyło go to co zobaczył, gdy tylko przekroczył próg. Aoi siedział samotnie pochylony nad gitarą i najwyraźniej ją stroił. Nie zauważył Rukiego, nie usłyszał go prawdopodobnie przez słuchawki, które miał na uszach. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było nikogo. Wokalista podszedł do kolegi i trącił go w ramię. Aoi podskoczył jak oparzony.
- Ru-san? - zaskoczony gitarzysta zdjął słuchawki, zsuwając je sobie na szyję. - A co ty tu robisz?
- No jak to co? Przyjechałem na próbę… Gdzie są wszyscy? - zapytał Ruki, ponownie rozglądając się po niedużej sali. Szukał wzrokiem rzeczy należących do jego kolegów, jednak nie zauważył nic oprócz rzuconej niedbale na krzesło kurtki Aoiego.
- Nie ma. Tylko Kai jest, ale akurat poszedł po coś do dyrektora. Uruha i Reita są nieosiągalni, a ciebie też już spisaliśmy na straty, ale jak widać raczyłeś się pojawić. A tak przy okazji, masz coś na brodzie… chyba pastę do zębów. - powiedział gitarzysta, wskazując palcem odpowiedni punkt na własnej twarzy.
Ruki wytarł zabrudzenie wierzchem dłoni.
- Dzięki. Czyli mam rozumieć, że próby nie ma? - upewnił się.
- Ano, nie ma. - potwierdził Aoi, przyglądając się bacznie koledze. Ruki zauważył jego natrętne spojrzenie.
- Nadal mam na twarzy pastę? - spytał, próbując się wytrzeć ponownie.
- Nie, nie… Tylko… - gitarzysta nie był pewien, czy powinien mówić koledze, dlaczego Uruha i Reita się nie pojawili. Już raz skłamał, mówiąc, że nie można się z nimi skontaktować. Owszem, można było, Uruha nawet odebrał telefon.
- Tylko co? - Ruki domagał się kontynuacji wypowiedzi Aoiego.
- Nic, nieważne. - mruknął gitarzysta, poczym spuścił głowę i kontynuował dostrajanie swojego instrumentu. Postanowił jednak dotrzymać słowa danego drugiemu gitarzyście i trzymać gębę na kłódkę. Ruki nie musiał wiedzieć, że jego koi spędził z Uruhą namiętną noc i właśnie dlatego żadnego z nich nie ma na próbie. Mówienie mu takich rzeczy mogłoby doprowadzić do dosyć niemiłych konsekwencji. Poza tym, według Aoiego po prostu lepiej było się nie mieszać. Nie chciał robić sobie wrogów, szczególnie pośród członków the GazettE.
- No… jeśli nieważne, to nieważne. Wracam do domu. Miłego urlopu. - rzucił Ruki, ruszając w stronę drzwi. - Do zobaczenia za tydzień.
Aoi tylko machnął ręką i lekko uśmiechnął się na pożegnanie. Wokalista po kilku chwilach wyszedł z budynku i od razu zapalił papierosa. Wyciągnął telefon, ustawił numer na zastrzeżony i zadzwonił do Reity. Nie czekał, aż ten odbierze. Rozłączył się po kilku sygnałach. Telefon basisty był włączony. Ruki martwił się, ale mimo to przełamał w sobie chęć dowiedzenia się, dlaczego Reity nie było na próbie. A jeśli zachorował? Albo miał jakiś wypadek? Nie, to niemożliwe, gdyby tak się stało, sam by zadzwonił do managera, albo kogokolwiek z ekipy i w ten sposób zaraz wszyscy by wiedzieli, czemu jest nieobecny.
Ruki rzucił niedopałek pod nogi i zdeptał go obcasem. Odgonił od siebie wszystkie myśli o swoim kochanku, skupiając się na innych, ważnych w tej chwili sprawach. Musiał pojechać do domu i sprawdzić, czego mu brakuje, by mógł w pełni cieszyć się tygodniem, który miał spędzić na Hawajach. Próba odwołana, więc miał czas na dodatkowe zakupy i przygotowania do wyjazdu. Tak, właśnie o tym powinien teraz myśleć. Resztą będzie przejmował się później. Nie zamierzał pozwolić, by ponure myśli choćby w najmniejszym stopniu zakłóciły mu urlop. Od jutra zaczynała się jego rajska przygoda na egzotycznej wyspie, a wszystkie problemy zostawały w Tokio. Jeszcze przyjdzie czas, by wrócić na ziemię. Oby niezbyt boleśnie.


* * *


Uruha wstał koło jedenastej. Urlop spędzał w swoim mieszkaniu w Tokio. Tym razem postanowił nie jechać do rodziny, tylko zostać, ciesząc się samotnością, spokojem i masą wolnego czasu. Miał do obejrzenia parę filmów i kilka nowych gier, w które nawet nie zdążył zagrać. Teraz miał na to tydzień. No, w sumie już nie cały, bo odkąd zaczął się urlop minęły już dwa dni, które Uruha spędził na spotkaniach ze znajomymi. Skutkiem imprezy z poprzedniego dnia był potężny kac, przez który Uruha po raz kolejny poprzysiągł sobie, że nie będzie więcej pić.
Gitarzysta właśnie robił sobie “poranną” kawę, delektując się panującą w mieszkaniu ciszą, kiedy nagle usłyszał głośny łomot na klatce schodowej. Jego ręka, w której trzymał łyżeczkę ze zmieloną kawą nerwowo drgnęła. Brązowy proszek rozsypał się dookoła kubka. Uruha przeklął cicho. Nie zamierzał nawet sprawdzać, co dzieje się za drzwiami jego mieszkania. Modlił się jedynie w duchu, żeby więcej hałasu nie było. Jego głowa nie była w stanie znieść nawet odgłosu kroków na schodach, a co dopiero takie coś. Kiedy mężczyzna sięgnął po czajnik z zamiarem zalania kawy, cisze przerwał kolejny dźwięk. Tym razem był to dzwonek do drzwi. Uporczywe dzwonienie niemal rozłupało czaszkę Uruhy na pół. Gitarzysta odstawił czajnik, poczym szybkim, nerwowym krokiem podszedł do drzwi i otworzył je gwałtownie.
- Czego?! - warknął, zanim zorientował się kto stoi na jego wycieraczce.
- Eeee… cześć? - powiedział Reita, nieco zmieszany po niezbyt miłym, powitaniu. - Chyba nie jesteś dziś w nastroju, z tego co widzę… - mówiąc to, basista kończył zbierać z posadzki puszki piwa pochodzące najprawdopodobniej z rozerwanej reklamówki leżącej tuz przy jego nodze. Gitarzysta pokręcił głową z politowaniem, uznając ów “wypadek” za źródło wcześniejszego hałasu na klatce. Reita powrócił do pionu, poczym zaczął kolejno wręczać puszki obserwującemu go przyjacielowi.
- Weź to, postaw gdzieś, ja nie mam gdzie tego wsadzić. - powiedział Reita, podając mu ostatnie piwo. Uruha zmierzył go wzrokiem. Basista stał przed nim ubrany w jakieś jeansy i skórzaną kurtkę. Na głowie miał nieodzowną dżokejkę. Wyglądałoby to na zwykła wizytę, gdyby nie fakt, że basista miał na ramieniu plecak, a w ręku sporą torbę podróżną, najwyraźniej wypchaną do pełna. No i piwo.
- Reita? Co ty tutaj robisz z tymi rzeczami? Wybierasz się gdzieś? - spytał Uruha, odsuwając się, by wpuścić przyjaciela do mieszkania. Puszki ustawił czasowo na etażerce w korytarzu. Jak się doliczył, było ich osiem.
- Właśnie się wybrałem. - powiedział Reita z radosnym uśmiechem. - Zamierzam spędzić urlop u ciebie! Cieszysz się? Będziemy mieli kupę czasu na filmy, gry, picie i…
- Akira! - Uruha niemal krzyknął na basistę, przerywając mu. - Trzeba mnie było co najmniej uprzedzić…
I może zapytać, co o tym sądzę, dodał w myślach, wzdychając ciężko.
Reita zatrzymał się w progu i spojrzał na przyjaciela pytająco.
- Nie cieszysz się… - powiedział cicho, trochę zawiedzionym tonem. - Okej, nie powinienem był się wpraszać, sorry.
- Nie o to chodzi, że się nie cieszę. Właź. - Uruha pociągnął basistę za rękaw i wprowadził go do mieszkania, poczym zamknął drzwi na zamek. - Chodzi tylko o to, ze mnie nie uprzedziłeś. Ale skoro już zadałeś sobie trud, żeby się spakować i tu przyjechać, to okej, nie ma sprawy, zostań te parę dni. I nie gadaj głośno. Mam kaca.
Reita spojrzał na Uruhę z lekkim, troskliwym uśmiechem.
- Dzięki. Postaram się nie hałasować. Połóż się, ja się tobą zajmę w razie czego.
Słowa basisty wywołały u jego przyjaciela pozytywną reakcję. Uruha uśmiechnął się szczerze i ciepło.
- Okej. Dziękuję. Cieszę się, że jesteś. - powiedział, przytulając Reitę do siebie. - Zrobiłeś mi całkiem miłą niespodziankę.
Basista objął przyjaciela w pasie, opierając głowę na jego ramieniu.
- Wierz mi Uru, to nie ostatnia, jaką dla ciebie mam. - powiedział, zamykając oczy. - Gwarantuję ci, że to będzie twój najlepszy urlop w życiu.


Ostatnio zmieniony przez reiki dnia Czw 1:13, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Pią 22:56, 11 Wrz 2009    Temat postu:

* * *

Minął równo tydzień, odkąd Ruki przekroczył próg swojego mieszkania, ciągnąc za sobą ogromną walizę, wypakowaną rzeczami niezbędnymi do przetrwania urlopu. Teraz znów był na lotnisku Narita i właśnie zamierzał wrócić do domu, prosząc Reitę o odebranie go i odwiezienie. Basista na pewno czekał już na niego z utęsknieniem. Ruki przez ten tydzień wszystko sobie poukładał i wysyłając do Reity pocztówkę, dołączył do niej list. List, w którym pisał o wszystkim, co czuje do swojego koi. Reita na pewno odebrał go i przeczytał, więc wie jak bardzo wokalista za nim tęsknił i jak wielkim uczuciem go darzy. Teraz wszystko miało być jak dawniej. Nie, nie tak jak dawniej. Teraz miało być jeszcze piękniej.
Ruki uśmiechał się radośnie, wybierając numer Reity. Cieszył się, że za chwilę znów usłyszy niski, ciepły i przyprawiający go o dreszcze głos swojego kochanka. Wokalista przyłożył telefon do ucha, czekając na połączenie. O dziwo, odpowiedziała mu poczta głosowa. Ruki nie nagrał się. Nieco zaniepokojony, zadzwonił znów. Tym razem także nikt nie odebrał. Wokalista sprawdził godzinę. Było kilka minut po ósmej rano, może Reita jeszcze spał, a telefon miał wyciszony? Ruki zastanowił się przez chwilę, poczym wpadł na kolejny pomysł, może nawet lepszy od poprzedniego. Postanowił, że zrobi Reicie niespodziankę. Bez wahania wybrał więc numer innego członka the GazettE - Aoiego. Gitarzysta odebrał od razu.
- Ru-san? Ty już w domu? - usłyszał w słuchawce wesoły głos kolegi. - Jak ci minął urlop?
- Cześć Aoi! - Ruki też nie ukrywał, że cieszy się, słysząc znajomy głos. - Nie, nie jestem w domu, ale jestem już w Tokio. Wszystko ci opowiem później, teraz mam do ciebie małą sprawę.
- Dawaj.
- Odebrałbyś mnie z lotniska? Chcę, żebyś podrzucił mnie do Reity, chcę zrobić mu niespodziankę, nie mówiłem mu kiedy wracam. Chciałem z początku, żeby odwiózł mnie do domu, ale nie odbierał telefonu, wiec pomyślałem, że śpi. Da się zrobić? Podrzucisz mnie?
Po drugiej stronie zapadła kilkosekundowa cisza. Aoi odezwał się dopiero po chwili zastanowienia.
- Jasne, mogę cię zabrać, ale Reity chyba jeszcze nie ma w domu. - powiedział niepewnie gitarzysta.
- A gdzie jest? - spytał Ruki. - Pojechał do mamy? W sumie to dobrze, dawno nie był w domu.
- Nie, Ruki. Cały urlop siedział u Uruhy. Opowiem ci jak przyjadę, okej? Tylko powiedz mi jeszcze gdzie cię szukać.
Tym razem to Ruki milczał przez chwilę. Nie docierał do niego sens słów Aoiego. U Uruhy? Jak to, u Uruhy? Co Reita tam robił? Masa pytań pojawiła się w umyśle wokalisty, który z resztą zawsze potrafił przesadzać z zamartwianiem się i zawsze widział najgorsze scenariusze. A może Reita nocował tam od tak sobie? Może sobie zrobili noc filmową? W końcu to przyjaciele…
- Ruki? Jesteś tam? - głos Aoiego wyrwał mężczyznę z zamyślenia.
- Tak, jestem. Zaraz napiszę ci mail, gdzie jestem. Musze jeszcze odebrać bagaż. Na razie. - powiedział Ruki i nie czekając na odpowiedź kolegi rozłączył się.
Zamierzał dokładnie wypytać Aoiego o pobyt Reity u Uruhy. Może faktycznie nic niepożądanego się nie stało pod jego nieobecność, ale wokalista zawsze wolał sprawdzić swoje przeczucia. A tym razem przeczucia miał złe.
Aoi dotarł na lotnisko w około pół godziny. W tym czasie Ruki zdążył odebrać swój bagaż. Czekał w umówionym miejscu, paląc papierosa. Gdy tylko Aoi go zobaczył, od razu podbiegł do niego i uściskał serdecznie.
- Witamy w domu! - przywitał wokalistę, wesoło się uśmiechając.
Ruki odwzajemnił uśmiech.
- Cześć, Aoi. Miło mi cię widzieć. - odparł uprzejmie.
Aoi pomógł mu wpakować ciężką walizkę do bagażnika swojego samochodu i już po chwili opuszczali obręb portu lotniskowego Narita. Ruki nie chciał zwlekać z dowiedzeniem się tego, co w tej chwili interesowało go najbardziej.
- Reita jest u Uruhy? Nocował u niego? - zapytał wokalista, wpatrując się pytająco w kolegę.
- Najprawdopodobniej. Siedział u niego prawie od początku urlopu. - odparł Aoi, nie odrywając oczu od drogi. Zatrzymali się na światłach. Gitarzysta wykorzystał ten moment by sięgnąć do schowka po okulary przeciwsłoneczne.
- Zaskoczyło mnie to, że tak szybko pozbierał się po waszym rozstaniu. - dodał, poczym zmienił bieg i ruszył.
Ruki zrobił wysoce zaskoczoną minę.
- Po rozstaniu? Co ty gadasz? - zapytał. Jakoś nie pamiętał, żeby zrywał z Reitą. Ba, wokalista nawet nie zamierzał kończyć tego związku, wręcz przeciwnie.
- No, po rozstaniu. Przecież zaraz po tym wylądował u Uruhy, z tego co mi wiadomo. Chodził trochę struty, ale jak widać jedna noc wystarczyła, żeby się pozbierał. Ale wiesz co? Moim zdaniem, dobrze, że z nim zerwałeś. Jak widać szybko umiał przerzucić się na kogoś innego… A to dobrze o nim nie świadczy.
Wokalista wpatrywał się w Aoiego z lekko rozchylonymi z niedowierzania ustami. W pierwszej chwili nie dotarło nawet do niego to, co usłyszał. Reita i Uruha? Razem? Ale jak? Dlaczego? Przecież Ruki nie chciał tego zakańczać, nie chciał stracić swojego ukochanego…
- Aoi… - powiedział cicho Ruki, spuszczając wzrok. - Ja… ja nic o tym nie wiem. My nie zerwaliśmy. My… cały ten czas byliśmy razem, wiesz? Formalnie nadal jesteśmy… Ja go kocham…
Gitarzysta przyhamował gwałtownie na skrzyżowaniu. O mało co nie przejechał na czerwonym świetle. Spojrzał na Rukiego z zaskoczeniem i jednocześnie przerażeniem w oczach. Wokalista nie mógłby tego zobaczyć, nawet gdyby podniósł wzrok, ze względu na okulary zasłaniające oczy Aoiego. Ciemnowłosy mężczyzna zaniemówił.
- Ups…? - pisnął cicho pod nosem po krótkiej chwili. - Ja… Przepraszam Ru-san, nie wiedziałem… - próbował się tłumaczyć. - Nie chciałem…
- Aoi. - Ruki nadal mówił cichym, spokojnym głosem. - Nie przepraszaj mnie, nie masz za co. Prawda mi się należała, nie uważasz? Nie możesz mnie przepraszać za to, że otworzyłeś mi oczy. To ja raczej powinienem ci podziękować. Jestem ci naprawdę wdzięczny Aoi. Zawieź mnie do domu, jeśli możesz. Nie chcę jechać do Reity. Nie chcę go oglądać.
Gitarzysta westchnął cicho i postanowił się raczej więcej nie odzywać. A przynajmniej na ten temat. Skręcił w odpowiednią ulicę i zawrócił. Jechali teraz do mieszkania Rukiego, zgodnie z jego życzeniem. Aoi czuł się naprawdę winny, że się wygadał. Co prawda zrobił to po części niechcący, ale teraz tego żałował. Chciał tylko wzbudzić w Rukim podejrzenia co do Reity, który według gitarzysty zasługiwał na kubeł zimnej wody dla odświeżenia pamięci. Jego zachowanie wobec Rukiego było chamskie i krzywdzące. Dlatego właśnie Aoi chciał, żeby wokalista wiedział o pobycie Reity u Uruhy. A że niechcący wypaplał, że ze sobą sypiają…
Kiedy dotarli na miejsce, Ruki wysiadł z samochodu bez słowa i zatrzasną za sobą drzwi dosyć gwałtownie. Aoi także wysiadł i znów pomógł mu z walizką. Ruki sam dociągnął ją do windy na podziemnym parkingu, gdzie zaparkowali.
- Dzięki, Aoi. Za wszystko. Wybacz, że nie zaproszę cię na kawę czy coś, ale chcę być teraz sam. - powiedział wokalista, wchodząc do windy i wciągając za sobą bagaż. - Na razie.
- Trzymaj się Ruki. - odpowiedział mu gitarzysta smutno. - I nie rób nic głupiego.
Ruki nawet nie spojrzał na kolegę. Drzwi windy zasunęły się. Aoi wpatrywał się w nie jeszcze przez moment, poczym odszedł w stronę samochodu. Do domu jechał rozmyślając o tym, co zrobił, co zepsuł. Wiedział, że wyrzuty sumienia będą ścigać go jeszcze przez długi czas. I chyba nie tylko one.


* * *

Reita obudził się około dwunastej. Uruha jeszcze spał, czule wtulony w nagie ciało basisty. Gitarzysta poruszył się nieznacznie i mruknął coś przez sen, kiedy niższy mężczyzna wyplątywał się ze szczelnych objęć jego rąk. Reita wstał i starając się nie hałasować poszedł do łazienki. Po załatwieniu porannych potrzeb zapalił papierosa i wciąż nagi pomaszerował do kuchni. Przygotowując kawę dla siebie i Uruhy, odruchowo spojrzał na kalendarz przyklejony do drzwiczek szafki, z której brał kubki. Gitarzysta zaznaczył na czerwono kolejny dzień i dopisał obok czerwonym flamastrem “Koniec urlopu! Do roboty (na 8.00) LENIU!” Reita westchnął cicho i na powrót zajął się kawą. Tak, koniec urlopu. Jeszcze kilka dni prób i kolejna trasa. Basista zastanawiał się, czy Ruki wrócił już do domu i jak będzie się do niego odnosił na próbach - czy będzie go unikał jak do tej pory, czy może wróci do taktyki z czasów, kiedy byli tylko kolegami z zespołu i będzie traktował go normalnie. Reita wolał drugą opcję. Nie chciał z nikim prowadzić wojny, a już na pewno nie z Rukim. Nie chciał się do tego przyznawać nawet sam przed sobą, ale w głębi duszy nadal go potrzebował, tęsknił, i na dodatek… kochał. Z Uruhą było mu dobrze, nie narzekał. Gitarzysta szanował go, dbał o niego, wręcz się opiekował. W łóżku też był dobry. Ale było jednak coś, co przeszkadzało basiście. I nie chodziło wcale o to, że to Reita był strona uległą. Chodziło o rzecz nieco ważniejszą, o ile nie najbardziej istotną - Reita nie kochał Uruhy. A nawet jeśli kochał, to co najwyżej miłością braterską, jako długoletniego przyjaciela. Basista miał wyrzuty sumienia, ze potraktował go tak przedmiotowo, jako zabawkę do łóżka i lek na zapomnienie. Wiedział, że Uruha go kocha, jednak sam nie był w stanie odwzajemnić tego uczucia i, co gorsza, nie był tez w stanie złamać przyjacielowi serca, mówiąc prawdę. W końcu postanowił nie robić nic. Ruki już go skreślił, do niego nie było powrotu. Reita nie miał innego wyjścia jak tylko czekać, jak to wszystko potoczy się dalej i zmuszać się do udawania, że czuje coś do Uruhy. Zastanawiał się, jak długo będzie w stanie to robić. Nie mogło być inaczej. Reita nie chciał zostać sam. To była jedna z tych rzeczy, których bał się najbardziej. Inną z nich była obawa, że jego romans z Uruhą wyda się. Reita usprawiedliwiał się sam przed sobą, że skoro Ruki sam z nim zerwał, to nie ma w tym nic złego, ale jakoś wolałby, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Był z resztą pewien, że wie tylko on. No i Uru. Niestety się mylił.
Basista ubrał się i w ciszy wypił kawę, po czym wrócił do sypialni i pozbierał swoje rzeczy. Postanowił nie budzić Uruhy. Śpiący gitarzysta wyglądał jak duży, rudy kocur, z grzywą długich włosów rozrzuconych po poduszce. Spał tak smacznie, że aż żal było go budzić. Reita popatrzył na niego przez chwilę, lekko się uśmiechając. Spakował resztę swoich rzeczy do torby, a to, co zostało w salonie wrzucił do plecaka. Rozejrzał się jeszcze raz, upewniając się, że niczego nie zapomniał, po czym opuścił mieszkanie przyjaciela. Pojechał prosto do domu. Przez cały czas myślał o Rukim. A może jednak warto było spróbować do niego wrócić? Porozmawiać? Może Ruki zmienił zdanie?
Basista dotarł do domu. Idąc na górę zajrzał do skrzynki pocztowej. Leżała w niej spora ilość papierów. Reita zabrał pocztę i już po chwili stał w korytarzu swojego mieszkania, przeglądając ją. Torbę i plecak rzucił gdzieś pod nogi. Rachunki, ulotki, jeszcze jeden rachunek i… czerwona koperta, zaadresowana odręcznie, ze stemplem pocztowym z… to Ruki? Ruki wysłał mu coś z Hawajów? Serce Reity zabiło mocniej. Drżącymi dłońmi rozerwał kopertę. Zrobił to tak gwałtownie, że część jej zawartości wypadła na podłogę. Basista podniósł pospiesznie pocztówkę z widokiem drewnianych domków na plaży pełniej turystów. Na drugiej stronie było napisane niewiele. Nadawca nakreślił tylko dwa zdania: “Nie martw się, nie jestem tak głupi, żeby płacić krocie za taką kwaterę. Mieszkam w najlepszym hotelu.” Tak, to było bardzo w stylu Rukiego. Reita odłożył pocztówkę na etażerkę. W kopercie oprócz niej była jeszcze bransoletka z rzemyków i złożona na pół perfumowana kartka, od góry do dołu zapisana pismem wokalisty the GazettE. Basista od razu zabrał się za czytanie.
“ DEAR Akira. Stęskniłeś się za mną chociaż trochę? Wierzę, ze tak. Pamiętam, w jakim stanie emocjonalnym byłeś, kiedy wyjeżdżałem. Jak mówiłem przedtem, było mi to potrzebne, żeby zrozumieć parę rzeczy. I udało się, zrozumiałem, co jest dla mnie najważniejsze. Zrozumiałem, kto jest najważniejszy. Zrozumiałem, bez kogo nie potrafię żyć. Minęło zaledwie kilka dni, odkąd widziałem Cię po raz ostatni, a czuję się, jakbym nie widział Cię przez rok. Szaleję z tęsknoty. Powstrzymuję się, żeby nie zadzwonić, chociaż chciałbym posłuchać Twojego głosu. Obiecałem sobie, że wytrzymam ten tydzień i zamierzam dotrzymać słowa. Obiecałem sobie także, że po tym sprawdzianie już nigdy nie opuszczę Cię z własnej woli choćby na kilka dni. Przed nami trasa, będziemy mogli nacieszyć się swoją obecnością do woli. Mam nadzieję, że wkrótce pozwolisz mi też z Tobą zamieszkać. Myślę, że tak. Sądzę, że byłoby naprawdę cudownie. Nareszcie zacząłbyś jeść normalne, domowe posiłki! (Bo miałbyś kogoś, kto je dla Ciebie przyrządzić, wkładając w to całe swoje serce.) Za jeden Twój uśmiech mógłbym nawet sprzątać i prać twoje skarpetki. Co Ty na to?“
Teraz już nie tylko dłonie Reity drżały - basista cały się trząsł, czytając list. Do czego Ruki zmierzał? Nadal chciał z nim być? Chciał z nim mieszkać? Dlaczego nie powiedział mu od razu? Dlaczego zachował się tak perfidnie, zostawiając Reitę samego w Tokio, bez słowa? Nie, moment. Ruki nie zostawił go bez słowa. Wokalista tłumaczył swoje postępowanie, ale Reita nawet nie próbował go zrozumieć. Ruki liczył, że basista pojmie jego intencje i będzie czekał, aż urlop się skończy, aż Ruki do niego wróci. Ale Reita nie czekał. Był przekonany, że wokalista nie potrzebuje go już więcej. Jak bardzo się mylił.
Basista przełknął ślinę i zebrał w sobie odwagę, by czytać dalej.
“Nie mogę doczekać się powrotu, spotkania z Tobą.” - pisał Ruki. - “Przepraszam za to wszystko, co zrobiłem, za wszystko, co się wydarzyło przed moim wyjazdem. Naprawdę nie chciałem Cię ranić. To było mi potrzebne i mam nadzieję, że pogodziłeś się z tym i że z utęsknieniem oczekujesz na mój powrót. Jeśli nadal nie do końca rozumiesz, postaram się wszystko wyjaśnić jeszcze raz, najdokładniej jak potrafię, choćby miało mi to zająć długie godziny. Chcę, abyś wszystko zrozumiał i nie martwił się już, ze między nami coś się popsuje. Nie pozwolę na to.
Na Hawajach jest wspaniale! Ciepła woda, rozległe plaże i słońce. Nie to, co u nas, chłodno i wietrznie… Tylko trochę za duży tłok jak dla mnie. To jedyne, co łączy Hawaje z Japonią. Żałuję, że nie ma Cię tutaj i obiecuję, że następnym razem zabiorę Cię do tego raju. Naprawdę, chciałbym przyjechać tu jeszcze raz i móc cieszyć się urokiem tego miejsca razem z Tobą.
Przepraszam jeszcze raz. Wybacz mi moje zachowanie. Chcę, żebyś wiedział jedno - Kocham Cię. Zrobiłem to, bo kocham Cię nad życie, chcę być z Tobą, choćby na zawsze. Kocham Cię najmocniej na świecie, tęsknię i obiecuję, że po moim powrocie wszystko będzie jeszcze piękniejsze niż przedtem. Nie mam już żadnych wątpliwości i jestem pewien słów, które do Ciebie piszę.
Kocham Cię, Suzuki Akira.
Na zawsze Twój i tylko Twój - Takanori.
PS.: Dołączam drobny prezent dla Ciebie, mam nadzieję, że Ci się spodoba. Mam dla Ciebie nie tylko to, ale reszty dowiesz się po moim powrocie. Całuję gorąco.”
Reita wpatrywał się w kartkę przez łzy, ostatnie zdania listu stały się przez to ledwo czytelne. Basista zrozumiał wszystko, Ruki nie musiał nic wyjaśniać. Jedne, czego teraz chciał Reita, to zobaczyć Rukiego i uściskać go mocno. Chciał powiedzieć mu, jak bardzo go kocha i przeprosić za wszystko. Przeprosić za to, że się wściekał, zamiast mu zaufać. Powiedzieć, co czuje, szczerze i z serca. Później porozmawiać z Uruhą i modlić się, żeby nic się nie wydało. Reita nie chciał zranić Rukiego, osoby, która jest mu tak oddana i kocha go do szaleństwa. Basista też kochał, i tylko to się teraz dla niego liczyło.
Reita schował list do kieszeni kurtki i wyszedł szybkim krokiem z mieszkania. Nie wiedział, czy Ruki jest już w domu, więc postanowił wrócić do mieszkania Uruhy i porozmawiać z nim w pierwszej kolejności. Był już prawie na miejscu, kiedy gitarzysta do niego zadzwonił. Reita uznał, że pewnie Uruha przed momentem się obudzi i chciał wiedzieć, gdzie podziewa się jego kochanek. Teraz już były kochanek.
Basista odebrał. Uruha przywitał się i zrobił dłuższą pauzę. Kiedy zaczął mówić, Reicie zdawało się, że słyszy w jego głosie nutkę paniki.
- Reita-kun? Jesteś w domu? - spytał drżącym głosem Uruha. Słychać było, ze jest podenerwowany.
- Nie, jadę właśnie do ciebie, chciałem pogadać. - wyjaśnił sucho Reita.
- Daj sobie spokój ze mną, jedź do Rukiego. - polecił gitarzysta. - Jest już w Tokio, dzwonił do mnie przed chwilą i powiedział mi, żebym ci przekazał…, że wie, że jesteś u mnie. Że wie, dlaczego. I… - Uruha zrobił krótką przerwę. - I że jest idiotą, skoro Cię kocha i nic nie może na to poradzić. I powiedział, żebym cię od niego przeprosił. Potem się rozłączył. Chciałem oddzwonić, ale miał wyłączoną komórkę. Błagam cię, jedź do niego, bo ja nie wiem, co mam robić i boję się, że coś może się stać… Dzwonił jakieś pięć, do dziesięciu minut temu.
- Dobrze, pojadę. - Reita postanowił, ze zawróci przy najbliższej okazji. - Dziękuję, że dzwonisz. A poza tym, z nami koniec. Wiesz, że ja i tak…
- I tak mnie nie kochasz, wiem. Widzę. Niepotrzebnie się łudziłem. Ale wszystko jest okej, nie martw się. – głos Uruhy mimo wszystko wydawał się trochę smutny. - Nadal będę twoim przyjacielem. Od początku wiedziałem, że to się skończy jeszcze szybciej, niż się zaczęło. Znam cię, Suzuki. Nie tłumacz mi się, tylko jedź tam, gdzie teraz powinieneś być. Na razie.
Uruha nie czekał na odpowiedź przyjaciela. Rozłączył się. Wszystko, co powiedział basiście było prawdą. Widział niemal od początku, że Reita po prostu szuka u niego pociechy, zrozumienia i odrobiny czułości. Gitarzysta dał mu to, czego chciał. Naprawdę kochał Reitę i na dodatek kochał go mądrą i szczerą miłością. Chciał tylko jego szczęścia i wiedział, że basista znajdzie je u boku Rukiego. Więc, po co było walczyć? Po co zmuszać kogoś do związku bez uczucia? Uruha miał nadzieję, że wokalista zrozumie Reitę. Miał nadzieję, że jeszcze wszystkiego nie zepsuł.


* * *


Ruki siedział w pustym mieszkaniu. W ciszy słychać było jedynie jak od czasu do czasu pociąga nosem i przełyka słone łzy. Siedział wbity w ogromny fotel i palił jednego papierosa za drugim. Wpatrywał się tępo w jakiś punkt na podłodze i starał się nie myśleć o niczym. Jak zwykle, myślenie o niczym sprowadzało się do obrazu jego ukochanego Reity. Reity, robiącego TO z Uruhą. Na każdą taką wizję pojawiającą się w jego umyśle, wokalista reagował spazmatycznym płaczem. Piekły go oczy i bolała głowa. Nienawidził tego stanu, jednak nic nie mógł na to poradzić. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Zabić się? Nie, przenigdy by tego nie zrobił. Żyć dalej normalnie, udając, że nic się nie stało? Nie, to też niemożliwe. Nie mógłby tak łatwo zapomnieć. Wyjechać gdzieś daleko i nigdy nie wracać? Nie, nie porzuciłby tego wszystkiego, co tak bardzo kocha - zespołu, sławy, przyjaciół, rodziny… i Reity. Tak, kochał tego skurwysyna, kochał go nadal. Chociaż teraz już potrafił wymienić dużo mniej rzeczy, za które go kocha, niż przed rozmową z Aoim. W zasadzie to nie potrafił podać żadnego powodu, dla którego nadal darzył basistę the GazettE tak wielkim uczuciem. Ale mimo to musiał przyznać to sam przed sobą - nie potrafił bez niego żyć.
Ruki ociężale podniósł się z fotela. Poszedł do kuchni, szukając w lodówce czegoś do jedzenia. Nie znalazł nic. No tak, przecież dopiero wrócił z urlopu, to logiczne, że w lodówce nic nie było. No, może nie tak całkiem nic, bo po chwili wokalista dostrzegł samotny kubeczek jogurtu naturalnego. Jogurt był wciśnięty głęboko, aż pod tylną ścianę lodówki na jednej z niższych półek. I na pewno był przeterminowany. A kto go tam zostawił? Oczywiście, że Reita. Ruki nie jadał tego świństwa.
Wokalista zatrzasnął lodówkę i skierował swoje kroki w stronę salonu. Obejdzie się bez jedzenia. Już miał usiąść z powrotem, kiedy nagle usłyszał szczęk otwieranych drzwi mieszkania i szybkie kroki w korytarzu. Wpatrywał się w łuk prowadzący do salonu. Jego oczom ukazał się Reita. Miał dosyć przerażoną minę.
- Takanori… wszystko porządku? Jak się czujesz? Tęskniłem za tobą i…
- Jak śmiesz pytać mnie, czy wszystko jest w porządku?! - krzyknął Ruki, znów zanosząc się płaczem. - Jak możesz, Reita, jak…
- Uspokój się… - basista podszedł do Rukiego i wykonał gest, jakby chciał go objąć, jednak powstrzymał go gwałtowny ruch ciała wokalisty.
- Zostaw… nie dotykaj mnie. Nie chcę… - bronił się, nawet nie patrząc na Reitę.
- Nie płacz… - powiedział basista uspakajającym tonem. - Proszę, nie płacz, bo ja będę płakał…
Ruki rozryczał się jeszcze mocniej. Trząsł się cały. Reita nie mógł dłużej na to patrzeć. Nie zważając na sprzeciwy ze strony swojego ukochanego, objął go mocno w pasie i przycisnął do siebie. Przesunął ręce wyżej, przytulając go, jakby chciał ukryć go w swoich ramionach. Wokalista przestał się szarpać. Wtulił się mocno w Reitę i jego płacz zmienił się w ciche pochlipywanie, by po chwili całkowicie ustać. Basista lekko kołysał się na boki, tuląc do siebie Rukiego.
- Przepraszam, Takanori… byłem głupi. - zaczął cicho. - Ja… myślałem, że nie chcesz mnie już więcej oglądać. Ze nie chcesz mnie znać. Że znienawidziłeś mnie z jakiegoś powodu, a ja nawet nie wiedziałem, dlaczego… Czytałem twój list, Takanori, ale dopiero dzisiaj rano. Przepraszam. Możesz mnie znienawidzić, możesz nazwać mnie najgorszym kłamcą i palantem, ale wiedz, że kocham cię, naprawdę, i nie chcę, żeby to skończyło się w ten sposób.
Reita nie wiedział, co więcej może powiedzieć. Zawsze był oszczędny w słowach i nie umiał układać długich przemówień. Miał nadzieję, że to, co powiedział, wystarczy. Choćby po to, żeby Ruki już więcej nie płakał i pozwolił mu zostać przy nim, nawet w roli przyjaciela. Nawet to byłoby dobre, jeśli na więcej nie było już szans.
Ruki milczał przez dłuższa chwilę. Po kilku minutach westchnął i, nie patrząc na basistę, odezwał się słabym, zachrypniętym głosem.
- Nienawidzę cię, Reita. Nienawidzę cię tak bardzo, że aż cię kocham. Wyjedźmy razem w góry, chcę zrzucić cię z urwiska, a potem skoczyć za tobą, żeby już nikt mi ciebie nie odebrał. Żebyśmy zawsze byli razem.
Po policzkach Reity spłynęły łzy. Basista wtulił nos w bujną czuprynę Rukiego.
- Zawsze będziemy razem. Jeszcze za życia postaram się, żebyśmy byli. Obiecuję, Ruki. Nie, nie obiecuję. Ja przysięgam. Przysięgam, że już zawsze będę przy tobie. I jeśli chcesz, zamieszkamy razem. Chciałeś, prawda? Pisałeś…
- Ale zamieszkamy tutaj. - przerwał mu wokalista. - W moim mieszkaniu, bo jest większe.
- Tak. Zamieszkamy tutaj. - przytaknął Reita. Czuł, jak jego serce wypełnia uczucie niesamowitej ulgi. Jednak Ruki mu wybaczył. Wybaczył mu błędy praktycznie niewybaczalne. Naprawdę, musiał kochać go nad życie.
- Zamieszkamy… A teraz idź i wyrzuć ten śmierdzący jogurt, który zostawiłeś w mojej lodówce iks czasu temu. I jeśli jeszcze raz znajdę na dnie lodówki takie świństwo, wyrzucę je przez balkon a ty polecisz zaraz za nim, zrozumiano?
- Tak… tak jest… - wyjąkał basista, zraszając włosy Rukiego łzami szczęścia. - Ty… Tylko nie wyrzucaj za mną lodówki…


* * *


Reitę obudziło przeraźliwe wycie dzwonka komórki. Jego komórki. Dźwignął się z łóżka, szukając wokół siebie źródła irytującego dźwięku. Po chwili udało mu się zlokalizować dzwoniące urządzenie w kieszeni leżących tuż przy łóżku spodni. Basista pochylił się nie wstając z miejsca i wyłowił telefon z przepastnej kieszeni. Odebrał go, nie patrząc nawet, kto dzwoni.
- Moshi moshi…? - mruknął w słuchawkę zaspanym głosem.
- Reita? - usłyszał głos Kaia. - Gdzie ty do cholery jesteś? Jakbyś nie zauważył, próba trwa od ponad dwóch godzin… Gdzie jesteś i gdzie jest Ruki? I co się właściwie stało? Tak, oczywiście, że się martwię, jeśli chciałeś o to zapytać. Uruha mi powiedział, że się pokłóciliście ostro, czy coś w ten deseń. - perkusista i zarazem lider mówił, niemalże nie robiąc przerw na oddech. - Wiem, że jesteś tam z Rukim, ale na litość boską, odróżniajcie sprawy prywatne od zawodowych! Zdajesz sobie sprawę, że mena…
W tym momencie Reita przestał słyszeć głos Kaia, gdyż czyjaś ciepła, drobna dłoń zabrała mu z ręki telefon i zatrzasnęła klapkę, przerywając połączenie. Właściciel tych słodkich rączek objął Reitę za szyję i pociągnął w swoją stronę. Basista wylądował na nim.
- To Kai? Olej go. Praca pracą, ale mamy przecież do odrobienia stracony urlop. – powiedział Ruki ciepłym głosem, splatając nogi z nogami swego kochanka i przylegając do niego całym ciałem. Po krótkiej chwili pocałował go ciepło. Reita odpowiedział na pocałunek, jeszcze go pogłębiając. Między kolejnymi całusami szepnął tylko:
- Tak, cały urlop… A Kai niech zadzwoni za jakiś tydzień…


OWARI DESU.


Ostatnio zmieniony przez reiki dnia Sob 0:17, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sheila
Nowicjusz



Dołączył: 13 Sie 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawoja.

PostWysłany: Sob 16:51, 12 Wrz 2009    Temat postu:

Ehm... Publikowałaś już gdzieś to opowiadanie? Bo na początku jakoś tak... Odnosiłam wrażenie, że już to czytałam... Oo'
Ale walić.
Podobało mi się. Cholernie mi się podobało.
No i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie przyznała, że przez co najmniej połowę opowiadania ryczałam jak małe dziecko. >,>

Jeśli chodzi o błędy to gdzieś (nie wiem, gdzie, nie mam siły szukać. x_x) było 'musze' zamiast 'muszę' (niby nic, ale jestem przeczulona na punkcie błędów) i jeszcze to:
Cytat:
Ruki rozryczał się jeszcze mocniej.

'Rozryczał się' trochu dziwnie tu wygląda. Lepiej by brzmiało 'rozpłakał się'. (nawet pomimo tego, że wcześniej jest już kilka razy użyte słowo 'płacz')

No... I tyle ode mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Sob 17:42, 12 Wrz 2009    Temat postu:

Tak, na jednym forum już było ^^

A z tym "ryczeniem"... tam było "rozpłakał się", ale mój beta-reader mi kazał poprawić XD Głupio brzmiało, było za dużo powtórzeń...

Dziękować za komentarz ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sheila
Nowicjusz



Dołączył: 13 Sie 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawoja.

PostWysłany: Sob 17:50, 12 Wrz 2009    Temat postu:

Ech?... Kiedy ja nigdy nie czytałam fików na forach... Oo (dopiero to forum jest pierwszym takim)

To znów mnie nie pasuje 'rozryczał się'. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Sob 20:53, 12 Wrz 2009    Temat postu:

A to chyba nigdzie indziej. Chciałam go dodać na yaoi.pl, ale się nie dodał w ogóle, czekałam, później przestałam tam włazić, a niedługo potem portal w ogóle przepadł O.o

Moze w końcu zatwierdzili go, a ja po prostu nie wiedziałam o tym?


Ostatnio zmieniony przez reiki dnia Sob 20:54, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tess.
Administrator



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól/Zielona Góra

PostWysłany: Pią 18:50, 25 Wrz 2009    Temat postu:

Ostatnią część przeczytałam już dużo wcześniej, ale dopiero teraz zdobywam się na komentarz.
Nie złamałaś mi serca, jest happy end, cieszę się!
Jednak chociaż cała fabuła była dobra, wszystko mi się jak najbardziej podobało, to końcowy rozdział był... średni. Wszystko było w porządku do momentu, w którym Reita wszedł do mieszkania Rukiego. Potem... no nie wiem... płytkością to trochę zaleciało. Tak szybko przebaczył? Tak po prostu? Bez żadnych pytań, bez niczego? I od razu zaczął żartować, od razu swoboda? No cóż... Nie widzi mi się to. Jednak wynagrodziła mi to lukrowa końcówka, bo taki czuły poranek jak najbardziej mi się widzi na zakończenie. I to wszystko ratuje, więcej zastrzeżeń nie mam, bo sama dobrze wiesz, jak bardzo lubię to opowiadanie ^^
Więc czekam teraz na kolejne Twoje twory, bo środki stylistyczne, jakich czasem używasz, są naprawdę jedyne na świecie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Wto 1:31, 29 Wrz 2009    Temat postu:

Dzieki za komentarz, tess. Z tą końcówką to w sumie wyszło tak, że nie miałam kompletnie pomysłu ma happy end, koniec miał być angstowy i w ogóle... ale ludzie mnie tak ładni prosili o miłe zakończenie, że po prostu nie mogłam im tego zrobić... tak sobie teraz myślę, że chyba dopiszę zakończenie alternatywne. Takie, jakie miało być. To mooocno skróciło by fik ^^'
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tess.
Administrator



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól/Zielona Góra

PostWysłany: Wto 10:30, 29 Wrz 2009    Temat postu:

Wiesz, żeby zakończenie było miłe, nie trzeba było od razu kończyć tej historii... Kiedy prosiłam Cię o happy end, myślałam raczej o wszelkich urazach, "ranach na duszy" i tym podobnych, ale żeby się jednak zeszli. I nie mówię, że to zakończenie jest jakieś tragiczne; po prostu trochę nie pasowało. Tak czy siak myślę jednak, że dorobienie zakończenia alternatywnego będzie dobrym pomysłem, więc czekam z niecierpliwością ^^

...i napisz kiedyś jakiegoś one-shota! XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiki
Praktykujący



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...się biorą dzieci?

PostWysłany: Śro 14:38, 30 Wrz 2009    Temat postu:

One shota to ja mam, przpisuję z zeszytu :]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eskimoza
Nowicjusz



Dołączył: 23 Cze 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:51, 23 Cze 2011    Temat postu:

I GDZJE TEN ŁANSZOT NIEKONSEKWENCJE TU WYCZUWAM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Zakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1