Forum Disorder Heaven Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
[RukixUruha] To już tydzień...[M][Y]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> One-shoty / the GazettE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eriko
Nowicjusz



Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Śro 22:16, 09 Wrz 2009    Temat postu: [RukixUruha] To już tydzień...[M][Y]

TYTUŁ : To już tydzień...
DATA : 9.09.2009
PARA : RukixUruha
GATUNEK : Wyciskacz łez xD
OD LAT : 16
OSTRZEŻENIA : Brutalna scena samobójstwa.
NOTKA AUTORSKA : To mój pierwszy FanFick pisany pod wpływem silnych emocji.

- To już ostatnia. - mówi z zadowoleniem uruha wrzucając ostatnią walizkę do bagażnika taksówki.
- Musisz wyjeżdżać? - pytam go lekko pociągając go za jedwabną białą koszule.
- Nie bój się. Będę za równy tydzień.
Spoglądam błagającym wzrokiem. Nie chce aby mnie zostawiał samego sobie.
- Będę odliczał co do sekundy. - mówię spoglądając na zegarek.
- Nie mogę się doczekać. - mówiąc przez śmiech wchodzi do taksówki po czym zamyka drzwi. - Do zobaczenia za tydzień Ruki!
- Będę czekał! Szczęśliwej podróży! - krzyczę za taksówką która po chwili znika za zakrętem.
Więc jestem teraz sam, wszyscy gdzieś pojechali do bliskich. Tylko ja będę siedział sam w domu i odliczał czas do powrotu Uru.

To już tydzień. Tydzień od czasu kiedy Uruha wyjechał. Powiedział że na równy tydzień. Przecież o tej godzinie wyjechał. Nie ma go... gdzie on jest... GDZIE!? Nagle słyszę brzęk kluczy i głośne chrząknięcie. To on? Wrócił? Czy to Uruha? Drzwi powoli się uchylają. Kto to... jakaś wysoka postać... z roztrzepanymi włosami... a w ręku.. w ręku... trzyma... trzyma... trzy - ma... ko - per - tę? Nagle zapala się światło, rozświetlając ciemny mały pokoik. To Aoi, ale czemu... czemu ma tę dziwną kopertę i klucze z mojego mieszkania? Stoi we wejściu osłupiały, jakby nie wiedział czy wejść. Ze strachu podbiegam. Próbuje znaleźć między czarnymi włosami jego twarz. Nagle na jego policzku widzę krople która powoli, powoli ale coraz szybciej spływa. Jakby nie chciała bym ją widział.
- C .. co się stało Aoi? - pytam niecierpliwie oczekując odpowiedzi. Lecz zamiast jej jest głucha cisza.
-Aoi co się stało?! - pytam wyraźnie zdenerwowany. Serce bije mi jak oszalałe, a oddech zamienia się w głośne sapanie.
- AOI CO Z URUHĄ!?!? - drżę na samą myśl że coś złego się mogło stać.
- U.. u...uruh... urauha... - bełkocze przez łzy.
- Co... co się z nim stało...? - mój wzrok opadł na kopercie.
- Lepiej usiądź Ruki. - mówi ocierając zły.
Nie słuchając go wyrwałem kopertę. W zdenerwowaniu i strachu rozszarpałem ją. Zawartość koperty upadła z brzękiem na drewnianą podłogę. Patrząc z niedowierzaniem opadam bezwładnie na ziemię. To był krzyżyk. Wisiorek którego Uruha strzegł jak mógł.
- Sa... samolot w którym leciał Uruha w drodze powrotnej źle wylądował. Uderzył w wieżyczkę kontrolną po czym...
Krzyczę. Krzyczę przez płacz jego imię. Krzyczę z bezsilności, z braku bezpieczeństwa jakie mi dawał, z jego braku, z braku tej jedynej ukochanej osoby. Aoi widząc mą rozpacz gasi światło, po czym powoli zamyka drzwi. Teraz jestem sam w małym ciemnym mieszkanku. Krzyczę, płacze, modle się po czym padam na ziemię i zasypiam.

Budzę się rano. Rozglądam się po mieszkanku. Jest takie szare i smutne. Kieruję się w stronę łazienki. Spoglądam w wielkie lustro.
- Witaj Ruki. Jak się masz? Na co masz ochotę? - pytam siebie jakby miało mi to zastąpić gitarzystę.
Siadam w kącie łazienki na zimnych kafelkach zakładając ręce na kolana. Bełkocze coś do siebie, sam już nie wiem co.

To już tydzień. Tydzień od czasu kiedy Uruha odszedł na zawsze. Jestem sam... samiutki w ciemnym małym pokoiku. Nie odbieram telefonów, nie wpuszczam nikogo, nie wychodzę z tego małego ciemnego więzienia. Przecież nikt mnie nie potrzebuje, dla nikogo nie istnieje, jestem nikim. Podnoszę się z kanapy i zmierzam do łazienki. Patrze w to wielkie lustro z niedowierzaniem. To ja? Nie... ale to ja. Jestem blady, mam podkrążone sine oczy, a włosy leżą jak chcą. Przecież jeszcze 4 dni temu nie byłem taki. Spoglądam na zegarek. Jest 21.56.
- Powinien wrócić już... Przecież już nie wróci nigdy, co ja mówię. Chciałbym znów go zobaczyć. Zobaczyć z tym uśmiechem na twarzy. - mój wzrok opadam na żyletce.
- Aż tak nisko upadłem? Czy tak skończę? - już nie myślę, nie mam o czym.
Podnoszę żyletkę. Siadam w rogu łazienki na zimnych kafelkach, podciągam rękaw. Spoglądam na nadgarstek.
- Jednak tak nisko upadłem... a taki wielki byłem. - Mówiąc to tnę. Tnę żyłę po żyle. Spoglądam tylko jak powoli spływa krew po nadgarstku skapując częścią na jasne spodnie częścią na białe kafelki. Tnę dalej, zmieniam tylko rękę i tnę. Czuję jak opadam z sił.
- Jeśli pójdę do nieba, zawsze będę z tobą. Jeśli zaś pójdę do piekła, ucieknę i ukryjemy się gdzieś gdzie nikt nas nie znajdzie. Na zawsze... na zawsze będziemy razem... tylko Ty i ja.
Zamykam leniwie powieki. To koniec. Do zobaczenia w tym lepszym świecie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> One-shoty / the GazettE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1