Forum Disorder Heaven Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
[Dir En Grey/vNEU - Die/Rei] Poranki są męczące [NZ -2/4][Y]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Kontynuowane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mayu
Nowicjusz



Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:56, 25 Sie 2009    Temat postu: [Dir En Grey/vNEU - Die/Rei] Poranki są męczące [NZ -2/4][Y]

TYTUŁ: Poranki są męczące...
DATA: 24.08.2009
PARA: DiexRei
GATUNEK: obyczajowy, romans
OD LAT: + 13
OSTRZEŻENIA: brak
NOTKA AUTORSKA: W przepływie weny twórczej. Bo przecież pobudki każdego z nas w pewnym sensie wyglądają podobnie.

Dedykowane jest mojej ukochanej Sheili, by polubiła chociaż jednego z tych panów.



- Rei... Rei... - Szeptał mi do ucha cichy, ale bardzo znajomy głos. Delikatny, czuły, ciepły. Ja w odpowiedzi przekręciłem się tylko na drugi bok z delikatnym, nieświadomym uśmieszkiem na ustach.
- Jeszcze pięć minut mamo... - Gdyby nie to 'mamo' zapewne moja prośba zostałaby spełniona. A tak, przez własną głupotę i słabe nerwy tego kogoś, kto leżał wtulony w moje plecy musiałem jednak wstać.
- MAMO?! Nie jestem twoją matką! Wstawaj wreszcie, leniu! - Lubiłem, kiedy szeptał mi coś do ucha. Ale nie jak wrzeszczał. Podziałało to na mnie lepiej, niż zimny kubeł wody, którym później mnie obdarował. Dlaczego? Nadal uparcie twierdziłem, że to moja matka. Jednak po przebudzeniu dokładnie przyjrzałem się osobie, która raczyła mnie obudzić w iście subtelny sposób. Bose stopy, skóra delikatnie opalona, czarne bokserki z wielkim Kaczorem Donaldem. Na sam widok jego dzioba zaśmiałem się cicho. Pobudkowicz, bo tak go zacząłem nazywać od tamtej chwili, nie miał koszulki, przez co mogłem spokojnie obserwować jego umięśniony tors. Szkoda, że ja takiego nie mam. Wreszcie twarz. Wargi różowe, lekko rozchylone, policzki w kolorze dojrzałego jabłuszka - pewnie z zdenerwowania. Oczy ciemne, roziskrzone. Znów moja wina. Jednak tego uroku dodały mu rozczochrane czerwone włosy. - Cześć, Śpiąca Królewno.
- A ty kim jesteś w tej bajce? Księciem, który budzi swoją ukochaną pocałunkiem? - Spytałem podnosząc się teraz do siadu. W moim głosie - aż sam się zdziwiłem - można było usłyszeć nutkę nadziei. Die usiadł obok mnie z kubkiem herbaty w ręku. Pociągnął jeden łyk i z wrednym uśmieszkiem odpowiedział:
- Chciałbyś... Po pierwsze: nie jesteś Królewną w sensie anatomicznym, genitalialnym, psychicznym i genetycznym. Po drugie: nie zasnąłeś na sto lat, choć mniemam, że gdybym cię nie obudził...
- Oblał wodą. - Skorektowałem.
- Jak zwał tak zwał... To byś się nie obudził w tym stuleciu a ja jak ten idiota stałbym przed kuchenką z jajecznicą na śniadanie dla ciebie, aż by mnie robale nie zeżarły. - Nagle, jak to my, oboje zaczęliśmy węszyć. Spalenizna... Daisuke uderzył się otwartą dłonią w czoło, aż zacząłem się zastanawiać, czy on na pewno ma mózg.
- Jajecznica! - Krzyknęliśmy zgodnie, starając się wygramolić z pościeli. Oczywiście wpierw upadłem na twarz, przez co zostałem wyśmiany przez swego lokatora. Nawet nie wiecie, jakie ma ładne dołeczki w uśmiechu... Tak bardzo się od siebie różniliśmy. Ja zwykle wszystko psułem, on naprawiał. Ja czołgałem się prawie po ziemi, on paradował iście królewskim krokiem. Ja byłem perkusistą, on gitarzystą. Ja byłem w zespole Oshare Kei, który zdobył niewielkie grono fanów w Japonii, a jemu się poszczęściło - był w zespole, którego gatunku nawet nie mogę sklasyfikować dokładniej, więc powiem "rockowym", który nie tylko miał duże grono fanów w Japonii, ale też w USA, Europie, Azji i... Afryce. Naprawdę. Było jeszcze kilka różnic. Ja uśmiechałem się, kiedy czułem się szczęśliwy, on, że coś mi się stało. Ale wtedy mógł się wykazać bohaterstwem, a to na pewno podnosiło mu samoocenę. Pamiętam, jak raz, dzięki Nono, byłemu gitarzyście mojej grupy, omalże nie wypadłem przez okno. Wtedy to on złapał mnie za kostkę i wciągnął do mieszkania. Przez resztę dnia, a i tygodnia, mówił do mnie "latawiec". Z czasem polubiłem to przezwisko. Jeszcze raz poczułem swąd spalenizny. Nie czas na myślenie. Trzeba ratować kuchnię! Pierwszy dopadłem kuchenki. Szybko zdjąłem na wpół spaloną jajecznicę z patelni.
- Wiesz, że teraz będziesz to jadł? - Zapytałem się Dai'a, którego uśmiech nieznacznie się powiększył, kiedy w radiu usłyszał dźwięki jego ulubionej ostatnimi czasy piosenki. Cóż, teraz nie mogę zgrywać takiego skromnisia, zaraziłem go nią. Była to mianowicie "Julia" autorstwa moich dobrych kolegów – jealkb.
- Mogę zrobić wszystko, jeżeli ty zrobisz to ze mną. - zaśpiewał, a piosenka właśnie została jego podkładem. Lubiłem jego głos. Teraz kocham jak śpiewa. Padł przede mną na kolana, złożył ręce jak do modlitwy. Ten widok naprawdę mnie skruszył. Muszę dodać, że mój wybranek, tak, tak, wybranek, miał w sobie coś, czego nikt inny kogo znam nie posiadał. Miał możliwość wybierania tak skrajnych zachowań, jakby miał dwie osobowości. Najpierw mnie o coś gorączkowo prosił, a za chwilę, nie zważając na moje głośne protesty, że będę gruby, że muszę się odchudzać, że sadza źle działa na skórę - faszerował na wpół spaloną jajecznicą. Kiedyś rozmawiałem z nim o tym, a on powiedział, że lekarz uważa, że jest z nim wszystko w porządku. Ten doktorek powinien sam siebie zbadać.
- Ale... Daisuke, ja już nie mogę! - Z moich ust wydał się przeraźliwy pisk, kiedy widelec z jajecznicą kolejny raz lądował w mojej buzi.
- No nie mów, że ci nie smakuje... - Mruknął z wyrzutem, a do jego oczu napłynęły łzy. Tak dobrze umiał udawać.
- Smakuje, choć gdybyś...
- Gdybyś TY się wcześniej obudził, miałbyś wspaniałe śniadanie i wspaniały stosunek, o! A tak masz zero przyjemności i spaloną jajecznicę.
- Czyli że to wszystko moja wina? - Zmrużyłem groźnie oczy. On natomiast roześmiał mi się w twarz.
- E, Latawiec... Nie bądź taki, bo daleko nie polecisz...
- No... Ale mógłbyś się chociaż postarać o wspaniały stosunek, skoro ci jajecznica nie wyszła.
- Jedno wyklucza drugie. - Z oczu Daisuke patrzyła ta sama satysfakcja, kiedy z obolałym tyłkiem zakładam spodnie.
- Dieeee? - Zacząłem powoli.
- Tak?
- Mówił ci już ktoś, że jesteś jebnięty? - spytałem, przymykając oczy.
- No...
- Kto?
- Ty... - W tym momencie zrobiło mi się troszkę głupio, że tylko ja mówię mu jaki jest. W tym momencie nawet nie jestem pewny, czy jest jebnięty, czy tylko oryginalny. Zapewne jedno nie wyklucza drugiego, jak spalona jajecznica w mniemaniu mojego Papy Smerfa wyklucza dobry stosunek.
- Idę. - Odparłem wstając. Die spojrzał na mnie spode łba.
- Gdzie?
- A co, książkę piszesz? - Zapytałem, już stojąc w drzwiach z rękami skrzyżowanymi na piersi. Kiedy on kiwnął głową, uśmiechnąłem się chytrze - To tego rozdziału mieć nie będziesz.
- Ej no! - Wyglądał jak dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. A tak było w rzeczywistości. Od początku naszego związku wiedziałem, że jestem zabawką w jego rękach. Odpowiadało mi to, zupełnie jak jemu. - Lubisz poranki?
- Nie. Szczerze mówiąc, nienawidzę ich. Jedyne, co w nich dobre, to to, że przebywam razem z tobą. - Odpowiedziałem, a on przytulił się do moich pleców, szepcząc mi na ucho.
- To nie idź spać. Bo poranki będą ci się tak powtarzały ciągle i bez końca. - Nie posłuchałem go. Dwadzieścia minut w jego towarzystwie męczyło jak dwadzieścia godzin bez snu. Padłem jak długi na łóżko. Kilka sekund przed zamknięciem oczu poczułem jego usta na swoim czole. Teraz przytulał mnie do swojej klatki piersiowej jak największy skarb. Może nim byłem? Na pewno nie powie mi tego wprost. Trzeba będzie się zapytać mojego ulubionego informatora - Kyo. W myślach już wiedziałem co mi powie: "Die nie może się skupić na próbach. Myśli i mówi tylko o tobie. Żyje dla ciebie, a ty musisz wykorzystać jego potencjał, by wyszło z tego coś większego, jeszcze bardziej przepełnionego uczuciem niż jest dotychczas". I właśnie z taką myślą, która świeciła w moim umyśle, niczym pierwsza żarówka Thomasa Edisona, zasnąłem.


Ostatnio zmieniony przez Mayu dnia Śro 20:28, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tess.
Administrator



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól/Zielona Góra

PostWysłany: Wto 16:35, 25 Sie 2009    Temat postu:

Chociaż nie znam Reia, chociaż odrzuciłam oshare'owce w kąt jakiś czas temu, to ten fik tak szalenie mi się spodobał, że Cię będę za nogawkę teraz ciągać i popiskiwać nieznośnie, zobaczysz.
Od wczorajszego wieczora przechodze totalne odmóżdżanie i teraz trafiam na Twego fika, którego lekkość i styl pisania sprawia, że śmieję się jeszcze głośniej. Puchate, szalenie zabawne i czasem wręcz nienormalne - po prostu nie mogę powstrzymać śmiechu. I nawet mi nie przeszkadza, że nie wiem, jak Rei wygląda, a fakt, że jakoś za Daiem nie przepadam, nie jest tak męczący.
Wkradło się parę błędów interpunkcyjnych, ale to nie jest tak istotne. Bo bawiłam się naprawdę wspaniale - spalenizna, pisanie książki i żarówka Thomasa Edisona zdecydowanie poprawiły mi nastrój. A jak dodać do tego te rozkoszne wykluczenia, to mogę Ci tylko powiedzieć, że czekam na ciąg dalszy ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sheila
Nowicjusz



Dołączył: 13 Sie 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawoja.

PostWysłany: Wto 17:27, 25 Sie 2009    Temat postu:

tess. napisał:
Wkradło się parę błędów interpunkcyjnych

Nosz cholera... Przepraszaaam! *pada na kolana* Ja i mój Word jesteśmy do zadka. x___x

Umm... Gdybym nie musiała tego poprawiać, to zapewne nie przeczytałabym tego i teraz wiem, że żałowałabym podjęcia takiej decyzji. Bardzo mi się podobało i czekam na ciąg dalszy. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
miyumi
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 17:39, 25 Sie 2009    Temat postu:

Przeczytane. I w sumie, to takie puchate i słodkie, ale też nie znam pana Reia, ale to nie przeszkadzało. =^^=
No.. niestety nie zachwyciło mnie, poprawne po prostu, ale na dalsze części czekam. <3


Ostatnio zmieniony przez miyumi dnia Wto 17:41, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayu
Nowicjusz



Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:40, 25 Sie 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] <-wygrzebałam wam specjalnie jedno z najnowszych zdjęć Reia. Żeby nie było, że panie go nie znają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayu
Nowicjusz



Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:27, 26 Sie 2009    Temat postu:

"Ty mnie kiedyś zabijesz ...” - Pomyślałem, kiedy ze snu wyrwał mnie brak powietrza. Die zasnął, a ręce ułożył tak niefortunnie, że przyciskając mnie do siebie, pozbawiał moją osobę tchu. Łapczywie łapałem powietrze w płuca, zdjąłem jego dłonie z mojej szyi, zamiast tego skierowałem je na pośladki. Zdziwiłem, kiedy otworzył oczy.
- A ty, przepraszam, co robisz? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie. Byłem tak zdziwiony, że rozchyliłem lekko wargi, co ten z premedytacją wykorzystał, całując mnie.
- Ja? Ja nic nie robię. - Kiedy tylko zmrużył oczy, zrozumiałem, że chce mi tak poplątać w głowie, iż zrobiłem coś nie tak. Nie ze mną takie numery, wiem, że ci się podoba. Zdradza mi to twój nerwowy uśmiech. Już wiem, jak z tobą postępować. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk budzika. Ja w swoim własnym mniemaniu nie nazwałbym tego dźwiękiem. A jednak to była melodia. Znienawidzona przeze mnie piosenka - "Obscure”. Chociaż, dobre było w niej to, że szybko budziła człowieka. Gdyby Die mnie nie przymusił, zapewne nigdy w życiu nie obejrzałbym tego teledysku. Nigdy! Naprawdę! A teraz, ten sam sadysta macał na oślep szafkę, by wyłączyć budzik. Ostatecznie, zamiast trafić przycisk "off” zrzucił go na podłogę, po czym z pełną premedytacją zdeptał. Przynajmniej tym razem zrobił coś pożytecznego.
- Wku... Denerwowało mnie to. Jeszcze bardziej, niż "ten-którego-imienia-nie-wolno-przy-tobie-wymawiać” ciebie. - Powiedział to. Do policzków napłynęła krew, czyniąc je wręcz bordowymi ze złości. Zawsze, kiedy nawet pomyślałem o tym "ktośku” denerwowałem się nie na żarty. Ale skoro już jestem zdenerwowany, mogę powiedzieć, o kogo mi chodzi. Mianowicie, o jego perkusistę - Shinyę. Nienawidzę go tak samo jak Diabeł wody święconej. Jestem o niego zazdrosny. Dawno zerwali z Daisuke, a ten nadal się do niego lepi! Oczywiście mój skarbek stara się jak może go unikać, ale ten... Ten... Ten... Tasiemiec nie może się od niego odczepić! Właśnie z takimi myślami powędrowałem do łazienki. Kiedyś się trzeba umyć. Oczywiście, kolejną czynnością po myciu zębów i rozebraniu się do naga, to stanie na wadze. Pełen obaw spróbowałem. Przez palce widziałem ten straszny wynik. 56 kg... A jeszcze w zeszłym tygodniu ważyłem 55,5 kg!
- Jezu! Die, Ratuj! Jestem gruby! - Na tym moja histeria się nie zakończyła. Zacząłem biegać jak ten Bruno nago po mieszkaniu, co Die obserwował na wpół ze zdziwieniem, na wpół z rozbawieniem. Nie wiem, czy by go ucieszyło, gdyby obudził się i pewnego dnia obok niego leżałby nie ja, tylko jakaś świnia.
-Ty? Gruby? Co ty sobie wyobrażasz? Sama skóra i kości! - Daisuke podniósł się wreszcie z łóżka (i to niby ja jestem leniem?), obwiązał mi swój ręcznik wokół pasa. - Nie to, że nie lubię patrzeć, ale nie chciałbyś swojego nagiego zdjęcia we wszystkich magazynach w Japonii i Internecie, nie?
- Ale... Jestem świnią. Grubą, tłustą świnią! - Jęknąłem żałośnie wpadając w ramiona mojego seme. Nie wiem, co ma w sobie, ale jego dotyk mnie uspokaja. - Wiesz, że mówisz jak moja babcia?
- Tylko nie babcia Kleofasa! - Die padł razem ze mną na podłogę. Przy pierwszym spotkaniu, moja babcia powiedziała mu, że robi miny podobne do Jim'a Carrey'a, włosy ma jak Einstein, a ciało Michaela Jacksona. Po tym wszystkim Pobudkowicz wkurzył się tak, że odmówił wyjazdu do kogokolwiek z mojej rodziny.
- Nie rozmawiamy teraz o mojej babci, a o mojej nadwadze! Jestem grubyyy... - I tu zacząłem na poważnie rozpaczać. Łzy lały się hektolitrami, a on tylko patrzył. Kiedy wiedziałem, że i to nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, pociągnąłem głośno nosem, na co on mnie tylko przytulił.
- Jesteś chudy, skarbie. CHUDY. Rozumiesz? Kilka osób chciało cię wysłać do szpitala, bo uważali, że jesteś anorektykiem. Więc nie ma się czym przyjmować. Gdyby odkładałoby ci się sadło, tak jak na przykład Toshiyi czy Kaoru - Tu na jego usta wpełzł chytry uśmieszek - to bym się poważnie zastanowił nad odwykiem.
- Ty wiesz jak mnie pocieszyć... - Mówiąc to, wtuliłem się w jego klatkę piersiową –-Choć, z drugiej strony, gdyby Kao i Totek to usłyszeli, zamordowaliby cię.
- Bym ich pokonał jedną ręką. W razie kłopotów Kyo by mi pomógł. - Tu zaśmiałem się głośno.
- Ten mafioza o wzroście przytulanki?! - Teraz już turlałem się po podłodze.
- Nie wierzysz w siłę swojego seme? - Złapał mnie za nadgarstek i ścisnął boleśnie.
- Wierzę ... - Taki odruch. Bałem się go, choć dobrze wiedziałem, że nic mi nie zrobi. Paradoks w paradoksie. Kiedy mnie puścił, uśmiech od razu wrócił na moje usta, a ja poprawiłem okulary zsuwające się z nosa.
- Co powiesz, na wspólny prysznic, Latawiec? - Spytał się mnie, dobrze wiedząc, że pójdę za nim wszędzie. Kiedy tylko wstałem, pociągnął ręcznik tak, że się zakręciłem. Jak w kreskówce, którą oglądaliśmy wczoraj wieczorem. To były bodajże "Zwariowane Melodie”.
- Jakie szczęście, że jednak kupiliśmy dwuosobowy prysznic... - Szepnąłem, wtulając się w niego, kiedy strumień ciepłej wody oblewał nasze ciała.
- Ja mam szczęście, że mam ciebie, szkrabie. - Tego wyznania się nie spodziewałem. On mówił do mnie zdrobniale? I inaczej niż "latawiec”?
- Dai-chan, czy ty się na pewno dobrze czujesz?
- Dobrze, nawet bardzo. Przy tobie zawsze czuję się dobrze. - W tym momencie uśmiechnął się, kiedy zbierałem szczękę z dna brodzika. Die rozglądnął się zdezorientowany po kabinie.
- Gdzie jest mydło?
- Nie wiem, Sherlock'iem Holmes'em nie jestem.
-Skoro tak odmawiam dalszej współpracy. - Mówiąc to usiadł sobie buntowniczo, nawet na mnie nie patrząc. Z nim jak z dzieckiem. Choć różniło nas całe 17 lat, on nadal zachowywał się jak dziecko z podstawówki.
- Daaiii-chaaaan... - Jęknąłem błagalnie, kucając koło niego. - No proszęęęę!
- Wiem. Poszukamy tego mydła. Ja będę Sherlock'iem Holmes'em, a ty...
- John'em Watson'em? - Spytałem, a moje oczy zrobiły się jakby większe.
- Nie, Scooby-Doo! - I w tym momencie zaczęliśmy się tarzać po brodziku, cali mokrzy, aż wreszcie Die zaczął się wydzierać:
- Ratunku! Gwałcą! Gwałcąąą!
- Może znowu zaplanuję ci wizytę u psychologa? - Zapytałem z troską. Bałem się o niego w takich chwilach, bo nigdy nie wiadomo, co mu do tego pustego łba strzeli.
- NAM przydałby się bardziej psychiatra. - Oblizał łapczywie wargi i miał już coś zrobić, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zignoruj to. - Poprosiłem go. Ja, zawsze punktualny, poukładany, grzeczny, teraz prosiłem, żeby olał gościa. Ale ten i tak nie dawał za wygraną.
- Esu, jaki namolny... - Warknął pod nosem Die, ubierając się szybko. Chwilę później poszedł do drzwi, naturalnie ze mną powieszonym na ramieniu.
- Die! Cholero, jedziemy na próbę! - To był Kaoru. Lubiłem gościa, ale czasami potrafił mi grać na nerwach. Takie ciąganie mojego skarbusia jest niedozwolone, rozumiesz? Niedozwolone! Die wychodząc puścił mi jeszcze oczko i szepnął do ucha.
- Pamiętaj, nie jesteś gruby... - Już miałem pozbierać mokre ręczniki z łazienki, kiedy nagle, nie wiadomo z kąd pojawił się przede mną Hixiro. Mój basista.
- Rei... Wiesz, że dziś mamy próbę? Tak, znów zapomniałeś! Słuchaj, cieszy mnie twoje szczęście, tylko z łaski swojej nie zatrzymuj nam prób, by się pomiziać z Die. - Ton jego głosu zupełnie mi się nie spodobał. Niby spokojny, a pełny irytacji. Zrobiłbym pewnie tak samo na jego miejscu. - Idziemy. - powiedział twardo wynosząc mnie z mieszkania, bo nie zdążyłem nawet założyć butów. Czy cały świat się na mnie uwziął? Czy tylko ja tak myślę? Może to urojenia? Nie obejdzie się bez psychologa Die.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Euscha_Yun
Nowicjusz



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korea

PostWysłany: Śro 20:54, 26 Sie 2009    Temat postu:

Oj bardzo, ale to bardzo podoba mi się to opowiadanie. Nie wiem czemu, ale Twój styl pisania sprawia, że mam ciągle uśmiech na ustach... jakby ktoś mi dał za darmo torbę, wielkości tej św. Mikołaja, żelków. Cudne. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eskimoza
Nowicjusz



Dołączył: 23 Cze 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:12, 23 Cze 2011    Temat postu:

ACH TE TWOJE FICKI JEJU NAPISZ KSIĄŻKĘ KONICZNIE BEJB :******
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Disorder Heaven Strona Główna -> Kontynuowane Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1